FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Z Życia Fista Juniora :) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Pią 20:36, 09 Cze 2006 Powrót do góry

Dzień, piękny słoneczny dzień. Jak każdy o tej porze roku. Wiał spokojny, ciepły wiaterek. Od czasu do czasu słońce zakrywały chmury. Ludzie w centrum miasta spokojnie wykonywali swoje codzienne czynności. Praca, zakupy, powrót do domu. Tak życie wydaje się piękne. Ale ja nie będę wam opowiadał o pięknym życiu ludzi z bogatych dzielnic. Opowiem wam o chłopcu. Nie jakimś tam zwykłym chłopcu, którego życie nie było takie proste. Wszystko zaczynało się na przedmieściach Vackell.
Na ulicy, bawiła się grupa dzieciaków. Wszystkie te ich zabawy, kończyły się śmiechem. Wszystkie dzieci, oprócz jednego, bawiły się w wojny, w ganianego i tego typu rzeczy. Ale nie ten chłopiec, co w nim było takiego dziwnego, zwykły chłopak, długie ciemne włosy, stare podarte ubranie, wiec co go tak wyróżniało? Otóż on nie lubił się bawić, ciągle myślał o rodzinie która przymierała głodem. Skąd by tu wziąć jedzenie, zastanawiał się. Aż podbiegł do niego jeden z chłopców.
- Fist, czemu nie chcesz się z nami bawić? – Spytał – obraziłeś się, czy co?
- Aranie, możesz mi nie przeszkadzać, ja próbuje myśleć – odparł Fist, zaglądając w oczy koledze?
- A nad czym tak myślisz, że nie chcesz się nawet pobawić? – Zapytał domagając się odpowiedzi.
- A to tym, skąd wziąć jedzenie, żeby nakarmić rodzinę.
- Przestań Fist, przecież wiesz, że zawsze ci mogę coś dać
- Tak, ale to nie starczy dla całej rodziny. – Powiedział i odszedł pogrążony w rozmyślaniach.
Siedział na kamieniu, spoglądając na bawiące się dzieci.
- Fist, to możesz znajdziesz sobie prace? – Krzyknął za nim Aram.
Chłopak ponownie się zagłębił w rozmyślaniach. Praca… W tak młodym wieku nie przyjmą go do pracy. Myślał. W końcu wstał zrezygnowany i ruszył w głębię miasta. Doszedł do pierwszych straganów. Myślał, że może uda mu się coś ukraść. Lecz każdy go obserwował z uwagą. Szedł wiec dalej, ale nie znalazł okazji na znalezienie wystarczająco łatwego łupu. Poszedł dalej, wspiął się z trudem na murek i obserwował. Po dłuższej chwili z jego lewej strony nadbiegła grupa osób. W większości chłopacy, ale zdarzały się również dziewczęta. Byli w różnym wieku. Zatrzymali się koło niego. Weszli na wyższy murek, siedli i dzielili się jedzeniem. Fist obserwował, wszystko z zaciekawieniem. W pewnej chwili jeden ze starszych zwrócił na niego uwagę.
- Hej ty, łap – i rzucił mu jabłko, które Fist z łatwością złapał – wyglądasz na zagubionego i głodnego, co tu robisz?
- Dziękuje za jabłko, wyszedłem do miasta po jakieś jedzenie, ale trochę pobłądziłem. Wszystko przez te tłumy, nie da się w nich normalnie poruszać.
- Święta racja, dlatego my nie chodzimy ulicą – odezwał się następny – jest tam trochę za tłoczno. – Fist patrzył na niego ze zdziwieniem.
- Możemy cię odprowadzić jak chcesz, i tak nie mamy nic ciekawego do roboty.
- Będę wdzięczny, za pomoc, ale musze jeszcze załatwić jakieś jedzenie.
- Niema sprawy, po drodze znajdziemy coś dobrego, jestem Zartar, a ciebie jak zwą?
- Jestem Fist – powiedział a wszyscy pokiwali głowami i podali mu ręce.
I tak ruszyli po murach i dachach w stronę jego domu. Słońce chyliło się ku zachodowi, a z dachów był piękny widok. Pędzili biegiem, chłopak ledwie nadążał, ale nie dawał za wygraną i nie poddawał się. W międzyczasie, dwóch z nich odłączyło się od grupy, po chwili wrócili, mając w rękach pieczywo i kilka owoców. Fist spojrzał na nich ze zdziwieniem. Czyżby właśnie trafił na grupę złodziejaszków? Najstarszy, widocznie przywódca, zauważył niepokój na twarzy chłopca.
- Nie martw się, nie jesteśmy złodziejami, bierzemy tylko jedzenie, a na inne rzeczy zarabiamy uczciwie – wytłumaczył Zartar.
I biegli dalej, gdy się zbliżyli do większej przerwy, zatrzymali się. Jedna z dziewczyn szepnęła coś do ucha przywódcy. Ten spojrzał na chłopaka.
- My we dwoje idziemy dołem, ale ty nie dasz rady przeskoczyć jeszcze takiej odległości.
- Niema sprawy, mi wszystko jedno, i tak mi pomogliście.
I zeszli na dół. Gdy szli ulicą Fist zobaczył jak reszta przelatuje miedzy budynkami. Poszli nieco dalej, a Zartar podsadził go, by łatwiej było mu wejść. A on sam odszedł kawałek i z rozpędu wbiegł po ścianie, pomagając sobie trochę rękoma. Ruszyli dalej. Znowu biegli w grupie. Aż dobiegli do miejsca, które wskazał Fist. Zatrzymali się. Jeden z nich podał mu jedzenie. Fist podziękował.
- Wielkie dzięki, jesteście najlepsi. Chciałbym umieć to, co wy – Zartar uśmiechnął się.
- Naprawdę? Jesteś tego pewien?
- Tak, bardzo bym chciał.
Przywódca się obrócił do ekipy. Odbyli cichą naradę.
- Dobrze możemy cię nauczyć, ale od ciebie chcemy......Zaangażowania. To jak? Może być?
- Tak, oczywiście, będę zaszczycony. To do zobaczenia. – Powiedział Fist i ruszył w stronę domu.
- Bądź jutro rano tam gdzie się spotkaliśmy.
I pobiegli z powrotem. Fist poszedł do domu, skubnął darowany chleb, i położył się, żeby być jutro rześkim.
Wstał nowy dzień. Taki jak poprzedni, ciepły i słoneczny. Wstał, umył się, zjadł resztę wczorajszego chleba. Wyszedł na podwórko. Przebiegł się dookoła domu i ruszył w stronę miasta. Ludzie jeszcze na dobre nie rozłożyli swoich towarów na straganach. Poruszali się strasznie ospale. Ale Fist był pełen energii, żądny nowych doświadczeń. Skierował się w stronę murku, na którym spotkał nowych znajomych. Z daleka widział siedzącego Zatara. Fist podszedł, przywitał się. A przywódca pokazał mu proste ćwiczenia na rozgrzewkę. Z czasem zaczęli się pojawiać kolejni członkowie ekipy. Gdy pojawili się wszyscy, rozgrzani, zaczął się trening. Fist został wprowadzony w nowe ćwiczenia, dzięki którym będzie bardziej elastyczny, silniejszy, łatwiej będzie utrzymywał równowagę i stanie się szybszy. Gdy Zartar uznał, że chłopak zapamiętał wszystkie ćwiczenia przeszedł do dalszej części. Pokazał mu jak się wspinać. Potem kolejno, dzięki jakim ćwiczeniom można zwiększyć skoczność. Gdy opanował już podstawy, przyszedł czas na ćwiczenia. I w ten sposób minęło całe przedpołudnie. Potem ruszyli w stronę targowiska, żeby się pożywić. Zwinęli kilka sztuk pieczywa i owoców. Pobiegli dalej, z stronę studni, napili się i skierowali na pobliskie dachy. Tam zaczęła się nowa faza ćwiczeń, ocenianie wysokości i odległości. Dowiedział się jak lądować, aby się nie połamać. Potem były przeskoki. Zaczął się zbliżać wieczór.
-Czas wracać – powiedział Zatar. Zostawili go niedaleko domu. Fist jako młody napaleniec, w drodze do swej chaty, również ćwiczył. Pod domem także. Aż wreszcie zmęczony wszedł. Podał jedzenie matce i poszedł się umyć. Dotarł do strumienia na skraju lasu, gdzie przeprał ubranie i sam zażył kąpieli. Ciągle powtarzając sobie to, czego się nauczył wrócił do domu i położył się spać.
Tak minęły mu następne kilka dni. Na powtórkach ciągle tego samego. Aż doszedł do perfekcji. Z czasem nabierał siły zwinności i szybkości. Przez cało dzienne treningi nabrał też świetnej kondycji.
Przywódca wprowadził do jego treningu triki, przez które styl poruszania się robiły bardziej widowiskowy. Salta i różne przewroty, tez wymagały wiele ćwiczeń. I tak z dnia na dzień dopracowywał wszystko w szczegółach. Poznał świetnie miasto, i ludzi, z którymi przebywał. Sam zaczął brać jedzenie. Nie brał tego za kradzież, po prostu brał tyle żeby nakarmić rodzinę. Minął jeden rok, potem następny. Rodzina była zadowolona ze środków do życia, które im przynosił. Ale jego matce było to mało. Postanowiła załatwić mu szkolenie w pewnym fachu.
Pod koniec lata, gdy chłopak miał już 15 lat, matka zatrzymała go rano i wspomniała o kimś, kto go wyszkoli.
- Fist, czekaj. Mam do ciebie sprawę – zatrzymała go – zaraz kogoś poznasz. Nazywa się Cierń. Będzie cię uczył
- Co? – Spytał zdziwiony chłopak – ja nie chce żadnego szkolenia, już się dużo nauczyłem od kolegów z miasta
- Tak, ale dzięki tej nauce będziesz miał pracę. Będziesz mógł zarobić na swoje utrzymanie
- Przecież dostajecie jedzenie, codziennie je wam przynoszę, mało wam, mogę przynosić więcej.
- Tak, ale musisz teraz zarabiać pieniądze, bo trzeba płacić za dom, a ojciec, odkąd zaczął więcej pić nie może znaleźć żadnej pracy. Dlatego chłopcze nie kłuć się ze mną tylko rób, co ci każę.
- Tak mamo.
Ruszyli w stronę jednej z najgorszej dzielnicy w mieście. Podeszli do jednego z szarych domów. Matka zapukała, a w twardych, dębowych drzwiach pojawił się młodzieniec. Gestem zaprosił ich do środka. Zaczekali chwilę i do pokoju wszedł starszy mężczyzna.
- Witam, o widzę, że przyprowadziła mi panie już ucznia. – Zwrócił się w stronę chłopca – Jestem Cierń, a ciebie jak zwą chłopcze?
- Witaj panie, jestem Fistandantilus, ale wołają na mnie Fist.
- A wiec witaj Fist. Spocznij, a twoja mama może już wrócić do domu – spojrzał na nią – Niech się pani o niego nie martwi, zaopiekuję się nim. – Młodzian otworzył drzwi, a ona wyszła.
- A wiec tak chłopcze, wiesz, czego cię będę uczył? – Spytał patrząc przenikliwym wzrokiem.
- Nie proszę pana.
- Nie „proszę pana”. Mów mi Cierń. A otóż będę cię uczył bardzo trudnej sztuki. Jest to mieszanka kilku różnych dziedzin. Myślistwa, gdzie tropienie jest bardzo ważne, walki, zielarstwa, i złodziejstwa, no i jak starczy czasu to jeszcze, trochę perswazji, czyli w różnym stopniu wpływania na ludzi. A w skrócie mówiąc, nauczę cię skrytobójstwa – chłopak patrzył na niego zdziwiony – no to może zaczniemy od razu. Więc, od czego zaczniemy? – Powiedział mężczyzna. Chłopak siedział i nie wiedział, co powiedzieć – Hmmm...To może póki ładna pogoda to będziemy się uczyć, cichego poruszania się, krycia się w cieniu. I to by było dobre na początek.
I tak zaczął się jego następny trening. Dzięki wcześniej nabytym umiejętnością bardzo łatwo nauczył się cichego chodzenia i biegania, skradania się i tropienia. Cierń pokazywał mu wszystko, a chłopak musiał tylko powtórzyć i zapamiętać.
Fist nie zapomniał o swoich kolegach. Zaraz po pierwszym treningu u Ciernia, pobiegł do miasta by zobaczyć się z przyjaciółmi. Obleciał prawie całe miasto i w końcu ich znalazł. Ćwiczyli właśnie kilka nowych tricków, które niedawno wymyślili. Wiec chłopak podbiegł do nich żeby się przywitać.
- Przepraszam za spóźnienie, mama mi kazała się uczyć zielarstwa u jakiegoś faceta. – Skłamał Fist - Ale umówiłem się, że będę przychodził wieczorami, żeby ćwiczyć dalej z wami.
- No widzę, że matka w końcu zrozumiała, że musisz zarabiać, ale nie martw się, każdy z nas już przez to przechodził – powiedział jedna z dziewczyn – nie musisz się tym przejmować, jak nie będziesz się tam wysilał to dadzą ci spokój.
- Umówiłem się na wieczory, wiec mogę coś tam się uczyć żeby matka się nie denerwowała.
- No jak chcesz, ale pamiętaj żeby nie zawalać naszych treningów, żeby być dobrym trzeba ćwiczyć. Dobra dzisiaj, jeszcze tylko przebiegniemy dookoła miasto i lecimy do domów. Odpoczynek też jest ważny.
Biegli nie zatrzymując się. Gdy na powrót znaleźli się w tym samym miejscu, pożegnali się i rozeszli. Fist pobiegł jeszcze szybko żeby znaleźć coś do jedzenia. Potem pędem ruszył w stronę domu, gdzie zjadł i umył się. Zaczynało robić się ciemno, gdy doszedł do domu Ciernia. Wszedł bez pukania, najciszej jak potrafił. Nikt go nie zauważył, albo nie chciał zauważyć. Podszedł do stolika i uderzył w dzwoneczek.
- No chłopcze, szybko się uczysz, było cię trochę słychać, ale robisz postępy – powiedział mężczyzna – jestem z ciebie zadowolony. Dzisiaj się zajmiemy..... Może walką wręcz. Umiesz już się podkradać, i śledzić potencjalne ofiary. Czas żebyś się nauczył jak się ich pozbywać.
Chłopak nie zadawał pytań. Cierń najpierw wprowadził go w teorie. Jakie momenty są najlepsze na atak, jak atakować, jak usuwać ciała. Potem zaczęła się praktyka. Mężczyzna uczył go praktyki na nim, twierdząc, że to najlepszy sposób na przekazanie takiej wiedzy. Jak trochę poczuje, gdzie i jak powinno się uderzyć to lepiej zapamięta. Po tym jak mu pokazał, jak się to robi, kazał mu zastosować wszystkie chwyty i uderzenia, na sobie. I tym sposobem po jakimś czasie obaj byli trochę poobijani. Więc odpoczęli chwilę, zjedli i napili się.
- No dobra, znasz już podstawy, wiec teraz dla relaksu pobawimy się trochę, będzie to zabawa, która polepszy ci pamięć.
Cierń poszedł do komody, wyciągnął z niej woreczek. Podszedł z powrotem do fotela i usiadł naprzeciwko chłopca. Wyjął kilka kolorowych kamyków. Pokazał i w tej samej sekundzie zabrał.
- Dobrze teraz mi powiedz ile widziałeś niebieskich kamyczków – Fist zaczął się zastanawiać widział trzy zielone, dwa czerwone i pięć czarnych, ale niebieskich nie widział
- Chyba nie było - powiedział
- To chyba czy na pewno?
- Na pewno – powiedział, a po chwili dodał – były jeszcze czerwone, czarne i zielone.
- Tak? A ile było czarnych?
- Naliczyłem pięć – Cierń spojrzał na kamyki
- Masz racje, widzę, że jesteś dobry w te klocki, no dobra, to jeszcze raz skup się – i zamieszał w woreczku kamykami, wyciągnął kilka i na chwilkę pokazał
- No i co mądralo ile teraz było?
- Trzy czarne, cztery niebieskie, dwa zielone i jeden czerwony.
- No dobrze, to nie musimy się w to bawić, jesteś spostrzegawczy i szybko zapamiętujesz. To, co chcesz teraz robić?
- Chciałbym się przespać, jestem zmęczony – powiedział, a potem się przeciągnął i ziewnął
- No dobrze, możesz iść. Mam tylko dla ciebie jeszcze jedną informację. Nie będziesz przychodził, co noc, bo będziesz zawsze padnięty, i ktoś może podejrzewać. Dlatego będę z samego rana zostawiał ci kartkę, czy wieczorem masz przyjść. No to by było na tyle, biegnij się wyspać.
Miesiące mijały, a chłopak stawał się coraz bieglejszy we wszystkim, co robił. Nauczył się walczyć rękoma, połączył to ze sztuką poruszania się. Spowodowało to powstanie pewnego nowego stylu. Pięści i nogi stały się silną bronią. Dniami biegał z kolegami, ucząc się wielu rzeczy, a sam przekazywał im wiedzie na temat walki wręcz. Nikt nie pytał skąd to wie. Po prostu się uczyli i doskonalili to, co już umieli. Nocami zaś, ale nie wszystkimi, uczył się dalej skrytobójstwa. Cierń nauczył go trochę czytać, świetnie kłamać, liczyć. Z czasem przeszli do nieco trudniejszych rzeczy. Fist, zaczął się uczyć zielarstwa, a następnie, znając już wszystkie zioła, nauczył się jak tworzyć z nich trucizny. Było to trudne, ale najgorsze było, gdy musiał na poczekaniu, wymyślić jak podać specyfik, tak żeby nikt tego nie zauważył. Gdy już znał teorię przeszli do praktyki. Chodzili po gospodach i karczmach. Cierń wybierał ofiarę, a chłopak miał podać jakiś nieszkodliwy specyfik tak, żeby nikt tego nie zauważył. W razie gdyby ktoś go złapał, miał nie mówić, kogo zna i co robi. Ale to mu się przytrafiło tylko raz. Przez nieuwagę.
Minęło kilka następnych miesięcy. Przyjaciele z miasta przestali tak ostro ćwiczyć i zmienili to na zabawę. Raz dwie osoby uciekały reszta goniła, aż ich nie złapała. Innym razem dzielili się na dwie drużyny, i mieli jak najszybciej dostarczyć piłkę w wyznaczone miejsce, tak żeby drużyna przeciwna nie dostała piłki, a jeśli już tak się stało to wyznaczali nowy punkt i gra trwała dalej. Dzięki tym zabawą, w których trzeba ciągle być w ruchu, byli znacznie sprawniejsi niż większość straży krążącej po ulicach i pilnującej spokoju. Jak zawsze przed końcem, a czasami wcześniej schodzili na ziemie. Nie zwalniając tępa, przebiegali koło straganów i brali trochę żywności i uciekali przed strażą, która nie miała żadnych szans.
Tak się toczyło życie naszego bohatera, który nie zdając sobie sprawy, stał się jednym z najlepszych w mieście złodziejem i skrytobójcą, choć sam o tym jeszcze nie wiedział. Nie chciał wiedzieć. Nie obchodziło go to, bo nie chciał zabijać ludzi. Wiec cała wchłoniętą wiedzę wykorzystywał tylko do tego by zdobyć pożywienie dla siebie i rodziny. Ale jak to bywa w życiu, zawsze znajduje się ktoś, komu się nie podoba to, kim się jest. I tym razem było tak samo. Znalazł się taki człowiek. Okryty złą sławą jeden z ważniejszych członków podziemia. Niewiele osób go widziało. Zazwyczaj inni wykonują za niego brudną robotę. Nazywał się Valtran. Prowadził własną szkołę, w której ćwiczył wojowników, mrocznych magów, złodziei, skrytobójców i inne plugastwo. Słysząc o chłopcu, który może w przyszłości stanowić dla niego zagrożenie, postanowił się go pozbyć. Owym chłopcem był właśnie młody Fist.
Było to wczesną jesienią. Fist jak przez wcześniejsze dni biegał z kolegami po mieście. Gdy zaczynało się ściemniać ruszył w stronę domu. Zadowolony ze świeżego chleba, pędził żeby się podzielić z rodziną, nim wystygnie. Jego uwagę przyciągnął słup dymu, który znajdował się koło jego domu. Myśląc, że coś się stało, przyspieszył. Wbiegł na podwórko i stanął przerażony. Jego dom się palił. Z płonącego domu dobiegały krzyki jego rodziny. Na podwórku stali jacyś ludzie. Nie bacząc na nic rzucił się w stronę domu. Drzwi były zamknięte. Próbował je wyważyć, ale nadaremno. Mężczyźni patrzyli rozbawieni. Jeden z mężczyzn chciał ruszyć w stronę chłopaka, ale inny go powstrzymał.
- Czekaj, sam się zabije, jak będzie próbował ratować rodzinę – powiedział i wszyscy ryknęli śmiechem
Stali i patrzyli, na daremne próby. Ale Fist się nie poddawał, rozpędził się i wskoczył przez okno. W środku nie było tyle ognia jak by się to mogło wydawać. Jedyne, co się paliło to związane ciała jego rodziny, i kilka innych przedmiotów. Nagle buchnął ogień, chłopak nabierając powietrza, połknął go trochę. Oczy mu zapłonęły, ciało się rozgrzało. W pełni wróciła mu świadomość. Znowu zaczął logicznie myśleć. I nagle wszystko stało się dla niego jasne. To ci ludzie na podwórku to zrobili. Gniew zaczął nim targać, oczy płonęły, krew pulsowała w żyłach. Ostatni raz spojrzał, na leżącą rodzinę, która już przestała się ruszać.
Chłopaczyna nie wytrzymał, widział na własne oczy jak ginie mu rodzina. To normalnego życia finał, prosta droga bez odwrotu. Rozpędził się, wskakując prosto na drzwi. Zadrżały, ale dalej stały we framugach. Fist powtórzył to dwukrotnie, aż wreszcie drzwi wyleciały na zewnątrz. Zebrani ludzi, patrzeli z przerażeniem. Chłopak rozejrzał się i zobaczył owych pięciu mężczyzn. Rzucił się na nich z furią. Zanim zdążyli zareagować, Fist leciał już na jednego. Powalił go siłą pędu, przeskoczył nad nim. A gdy ten zaczął się podnosić żeby się bronić, reszta stała już koło niego. Chłopak szybkim ruchem skręcił kark podnoszącemu się. I jeszcze w tej samej chwili rozbroił następnego, i wbił jego krótki miecz w trzeciego. Odepchnął rozbrojonego i zajął się dwoma następnymi. Jednemu pierwszym kopnięciem odbił miecz, a drugim trafił w czaszkę, powalając go na ziemie. Ostatni, przerażony stał nie wiedząc, co zrobić. Zaczął uciekać, ale Fist skoczył mu na plecy, przewracając na ziemie, obrócił i zaczął okładać pięściami po twarzy, zostawiając na niej wielkie sińce. Trwało to dłuższą chwilę. Rozbrojony przeciwnik zaszedł chłopaka od tylu, chcąc mu wbić w serce sztylet. Ale nie trafił. Fist zaczął się obracać i został raniony głęboko w ramię. Szybko wstał, wyrwał sztylet i porozcinał mężczyźnie brzuch skryty pod skórzaną tuniką. Wróg spojrzał na swoje trzewia wypływające z jego ciała i zwalił się na ziemie. Chłopak stał pomiędzy pięcioma ciałami. Jego oczy przestały tak płonąć, a dłonie nie były już tak czerwone. Rozejrzał się dookoła i sam padł na ziemie jak martwy, tracąc przytomność. Jakiś mężczyzna podszedł do niego, sprawdził, że żyje i nakazał swojemu synowi pobiec, co sił w nogach po kapłana.
W końcu się ocknął. Był jeszcze pod wpływem leków i nie zdążył jeszcze w pełni do siebie dojść. Podniósł się z łóżka. Rozejrzał się. Jego oczom ukazał się piękny widok. Była to komnata szpitalna w klasztorze. Niby skromnie i prosto, lecz czysto i zadbanie. Wstał żeby się rozejrzeć po pomieszczeniu. Gdy wstał zachwiał się i postanowił, że jednak jeszcze trochę posiedzi zanim wstanie. Po dłuższej chwili przyszedł do niego nieznajomy młodzieniec. Niósł tace z jedzeniem. Był niewysokim, szczupłym chłopcem. Miał brązowe oczy i krótko przystrzyżone, ciemne włosy. Ubrany był w prostą szatę mnicha. Twarz miał uśmiechniętą.
- Witaj, przyniosłem ci coś do jedzenia. Miałem przeczucie, że niedługo się obudzisz. – Zaczął, kładąc tacę na szafce nocnej – Pewnie zgłodniałeś
- Tak. Kim jesteś? – Z trudem spytał Fist, spoglądając to na młodziana, to na jedzenie. Lecz to jedzenie wydało mu się dziwne – Co to jest?
- Jestem Bromtar, a to co widzisz na talerzu to danie z kilkoma egzotycznymi owocami i ziołami. Działa wzmacniająco i pobudzająco. Powinno szybko cię postawić na nogi.
- Aha......To gdzie właściwie jestem?
- W klasztorze. Jest na wschód od miejsca z którego cię przysłali.
- Kto mnie tu przysłał? – Chłopak zaczął się denerwować, ale mnich go uspokoił
- Niczym się nie musisz przejmować, nasz Mistrz, wszystko załatwił. Nie zostałeś skazany, zabiłeś pięciu ludzi, ale oni zabili ci przecież rodzinę.- Opowiadał Fistowi o rzeczach o których wiedział, o których nie chciał myśleć. W końcu przeszedł do dalszej części – Po tym jak straciłeś przytomność, zabrano cię do świątyni Theriona, gdzie kapłani próbowali cię uzdrowić. Ich wysiłki nie poszły na marne. Dzięki nim mogłeś spokojnie leżeć. Śpiączka trwała przez wiele dni. Dlatego kapłani postanowili cię przenieść w miejsce gdzie będziesz mógł w spokoju dochodzić do siebie. Najpierw Mistrz sam cię zbadał. Polecił potem jednemu z ważniejszych ludzi i klasztorze opiekę nad tobą i powiedział że w żadnym wypadku nie wolno dopuścić do twojej śmierci. Mistrz mówił, że masz moc, jak większość osób tutaj.
- Jaką moc, o czym tu mówisz, jak jestem tylko zwykłym…. Złodziejaszkiem. To jakaś wymysł – zaczął panikować, próbował wstać, przez co zwalił się na ziemię.
Bromar mu pomógł. Należało to do jego obowiązków, lecz zrobił to z własnej woli. Fist z powrotem leżał na łóżku. Mnich nie chcąc się pakować na jego posłanie, przysunął sobie stołek. Wrócił do opowiadania.
- Masz moc. Mistrz rzadko się myli. Nikt nie wie jaką masz moc, nie wie tego nawet Mistrz. Ale on ci pomoże nad nią zapanować. Tak jak pomógł nam wszystkim. Jak dojdziesz do siebie, zobaczysz jakie moce mają inni. Mistrz mówi że niewielu jest takich jak my. Ale wracając do tego co się działo z tobą. Otóż ten wysoko postawiony mnich zwał się Altran. Jego moc polega na tym że potrafi leczyć rany. Nie fizyczne, tylko psychiczne. To dzięki niemu miałeś takie spokojne sny. Gdy już się upewnił, że śnisz spokojnie i twojemu umysłowi nic nie zagraża, opiekę nad tobą powierzył mnie. I ja pielęgnowałem cię. Smarowałem maściami i myłem. Kilka razy cię ogoliłem.
- Ogoliłeś mnie!? To ile właściwie czasu upłynęło odkąd tu jestem?
- No w klasztorze jesteś już ponad rok, a w świątyni byłeś jakieś pół roku. Od niejakiego Arana dowiedzieliśmy się ile miałeś lat. No i po dodaniu wychodzi że masz teraz około dziewiętnastu lat. Bo nie wiemy kiedy się dokładnie urodziłeś. Ale teraz się obudziłeś i nadrobisz zaległości. Czeka cię sporo pracy młody człowieku – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Półtora roku, półtora roku......To niemożliwe. – Fist zaczął mamrotać pod nosem
- Nie martw się przyjacielu. Wszystko się jakoś ułoży. A teraz zjedz, musisz nabrać siły.
Chłopak zjadł posłusznie. Potem się położył i postanowił zdrzemnąć. Tymczasem mnich zabrał naczynia i wyszedł.
Gdy się zbudził koło niego było już więcej niż jeden mnich. Ze wszystkich rozpoznał tylko jednego. Był nim oczywiście Bromar. Stali przy nim jak przy jakimś jaśniejącym przedmiocie. Fist poczuł się nieswojo w otoczeniu tylu nieznajomych, przed którymi nie mógł się skryć. Z czasem zaczęło go drażnić że tak tylko na niego patrzą. Więc postanowił że sam się odezwie.
- No co się tak wszyscy gapicie. Zwykłego człowieka nigdy żeście nie widzieli? – Nagle wszyscy odwrócili wzrok. Wszyscy z wyjątkiem jednej osoby.
Starszy mężczyzna. Wpatrywał się w niego swoimi wielkimi, niebieskimi oczyma. Chłopakowi w ogóle wydawał się jakiś dziwny. Ubrany w stare szaty. Krótko przycięte, blond loki. Sterczały mu na wszystkie strony. Jego twarz była bardzo spokojna. Za spokojna, jak dla Fista. Mężczyzna mierzył go wzrokiem, od stóp do głowy. Aż w końcu zaczął mu patrzeć prosto w oczy. I coraz głębiej aż do wnętrza. Chłopak jednak chciał się okazać silniejszy o starca. Fist patrzył swoimi, od niedawna, czerwonymi oczami. Patrzyli na siebie w milczeniu. Ale ile tak mogli na siebie patrzeć. W końcu odezwał się nowy przyjaciel Fista.
- Fist, przedstawiam ci naszego Mistrza. – Powiedział z dumą
- Tak? A gdzie on jest? – Zaciekawiony chłopak oderwał wzrok od starca.
- Eee....Siedzisz przed nim.
- Ach tak, racja, ale skąd mogłem o tym wiedzieć? – Zaczął się tłumaczyć
- Nic nie szkodzi Fistandantilusie, przecież widzisz mnie pierwszy raz. Przyszedłem się przywitać i powiedzieć ci kilka słów na osobności – spojrzał na pozostałych – A więc witaj Fistandantilusie.
- Wystarczy Fist – przerwał mu. Moje imię jest za długie żeby je tak ciągle powtarzać. A wy co? Wasz mistrz chyba uprzejmie prosił abyście nas zostawili samych. – Spojrzał gniewnym okiem na resztę – Ale osobiście uważam że Bromtar może zostać. Znam go od niedawna, ale go polubiłem. A resztę proszę o zostawienie nas na chwilę samych.
- Chłopcze nie bądź dla nich taki okrutny, wszyscy się tobą opiekowali
- Jestem im za to niezmiernie wdzięczny, ale ja też mam coś do omówienia, i nie chcę żeby się tak wszyscy interesowali.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. W końcu zostali tylko we trzech.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać Mistrzu? – Zaczął Fist. – Mam nadzieję że dowiem się czegoś ciekawego o tym miejscu skoro mam tu spędzić trochę czasu
- Tak. To przejdę od razu do rzeczy. Jestem Troslamten, ale wszyscy zawsze na mnie wołali Tros. Do czasu kiedy zostałem Mistrzem. Teraz tylko tam na mnie mówią, ciągle tylko „Mistrzu”, „Panie”. Mówiłem że jestem tylko człowiekiem jak oni, ale się uparli przy nazywaniu mnie „Mistrzem”. Więc musiałem przywyknąć.
- Przecież tak powinniśmy się do ciebie zwracać. To wyraz naszego szacunku. – Zaczął tłumaczyć młody mnich. – Pamiętaj Fist, musisz się zwracać do Mistrza z szacunkiem bo... – Ale Tros mu przerwał
- Dosyć Bromtarze. Przejdźmy do ważniejszych spraw. Otóż jesteś w klasztorze, obowiązują tu pewne zasady, w które wtajemniczy cię Bromtar. Ja natomiast przejdę do sprawy twojego pobytu tutaj. A więc. Jesteś to tak długo jak zechcesz. Zostanie przydzielone ci łóżko. W klasztorze znajduje się wiele sal treningowych, oraz dużo placów na których również można ćwiczyć. Możesz ćwiczyć samemu lub uczyć się u jakiegoś nauczyciela. Możesz dowolnie korzystać z biblioteki. Jeśli chodzi o nauczycieli to uczą prawie wszystkiego. Z racji tego, że jest wielu osób które uważają nasz klasztor za wcielenie zła, wiele osób uczy się walczyć. Ale nie jest to zwyczajna szkoła walki, tu uczymy się wykorzystywać nasze moce w walce. Ale głównie uczymy się korzystać z mocy by pomagać innym. Ale obrona jest konieczna. I ostatnia sprawa. Gdy wydobrzejesz, i nabierzesz sił, będę ci udzielał prywatnych lekcji z korzystania z mocy. Będę cię.. – Ale nagle Fist się wtrącił.
- Przykro mi ale ja nie posiadam żadnego daru, to jakaś pomyłka.
- Nie wiesz, że nieładnie przerywać starszemu? No dobra, to na czym skończyłem? A tak, będę cię wzywał na lekcję, możesz się spodziewać wezwania w każdym momencie i masz godzinę aby się zjawić. – Chłopak spojrzał na niego gniewnie – Spokojnie Fist to jest prośba, a czas ci daję abyś odpoczął i się przygotował to lekcji. No to chyba wszystko co chciałem ci teraz przekazać. Ponoć ty miałeś jakąś sprawę do mnie.
- Tak. Ale po tej rozmowie, zmieniłem zdanie. Mam tylko małą prośbę.
- Słucham.
- Chcę mieć łóżko niedaleko Bromtara. Nikogo tu nie znam, więc jakbym był niedaleko mojego nowego przyjaciela to mógłbym się zawsze zapytać jak coś zrobić, albo gdzie co jest.
- Nie widzę potrzeby, każdy ci tu pomoże w miarę swoich możliwości. A z Bromtarem możesz się widywać kiedy zechcesz. No poza godzinami o których wspominają zasady, i poza naszymi lekcjami. No to by było na tyle. A ty młodzieńcze... – Spojrzał na mnicha – Będziesz pomagał Fistowi w najbliższych dniach. – Odwrócił się i zaczął odchodzić – A i nie wolno ci nikomu mówić o tym co mówiłem. A na twój umysł nałożyłem tymczasową blokadę żeby cię nikt nie niepokoił. – I wyszedł z pokoju.
- Ciekawy człowiek, nieprawdaż Fistandantilusie? – Powiedział z uśmiechem na twarzy Bromtara. – Nie patrz tak, jak go lepiej poznasz to sam zobaczysz że jest naprawdę miły.
- Skoro tak uważasz. Ja nie tam z tobą nie będę kłócił. No dobra to może przejdziemy do tych zasad i ogólnie do wszystkiego. Musze sobie na razie jakoś dzień zaplanować.
Siedli, i na spokojnie zaczęli rozmawiać o zasadach. Nie było ich wiele. Głównie dotyczyły zachowywania się wobec innych osób. Mówiły również o tym że każdy ma równe prawa do wszystkiego co jest w klasztorze, i że Mistrz jest najwyższym sędzią. Oczywiście były jeszcze inne błahe sprawy, które Fista nie interesowały. Potem przeszli do tego, jak będzie na razie wyglądał jego dzień.
Z rana będziesz ćwiczył swoje, od dawna nieużywane, mięśnie. Potem śniadanie. Po nim, czas przyjdzie do ćwiczeń na powietrzu. Aż do obiadu będziesz pracował fizycznie, żeby wróciła ci dawna siła, szybkość i kondycja. Po objedzie będziemy się zajmować zielarstwem. Pomyślał sobie że skoro już tyle wie o truciznach, to czemu by tego nie kontynuować. Wieczorami będzie uprawiał medytację i jogę. Wybrał to ponieważ Bromtar mu polecił, tłumacząc że to polepszy mu koncentrację, wyostrzy zmysły, oczyści i uspokoi umysł i na koniec zrelaksuje. Nowy plan dnia wydawał mu się odpowiedni. Szybko nabierze dawnej siły i pogłębi wiedzę o ziołach. Tak rozpoczął się nowy etap jego życia.
Dni mijały. Fist z czasem wrócił do dawnej formy. Zaczął wprowadzać coraz to nowsze i trudniejsze ćwiczenia. Znalazł grupkę osób która się zainteresowała jego stylem poruszania. W przeciągu dwóch miesięcy nawiązał bliższą znajomość. On im tłumaczył filozofie swego stylu. Oni w zamian przekazywali mu wiedze na temat specjalistycznych ćwiczeń zwiększających sprawność. Można powiedzieć że się nawzajem uzupełniali. Oprócz ćwiczeń i zabaw ze znajomymi Fist zgłębiał również wiedzę na temat zielarstwa. Znacznie powiększył się leksykon znanych mu ziół. Dowiedział się jak wydobyć substancje z popularnych roślin. Zarówno te leczące, jak i te które interesowały chłopaka najbardziej, czyli trujące. Jak je przetwarzać, zmieniać w maści, napary, nalewki, proszki, eliksiry, i inne tego typu przetwory. Przekazano mu wiedzę na temat czasu zbiorów i metod suszenia każdego z ziół.
Fist był zaskoczony jak, z taką łatwością, zdobywa wiedzę. Nie trwał długo w tej niewiedzy. Bromtar bowiem wyjaśnił mu, że podczas medytacji, Mistrz otwiera jego umysł na wszelkiego rodzaju wiedzę. Nie próbują dalej wnikać w szczegóły tej dziwnej sprawy, i postanowił wrócić do swoich zajęć. Skierował się do zielarza po nowe informacje na temat ziół.
Wszedł do cieplarni. W pomieszczeniu unosił się zapach mieszanki kwiatów świata. Stoliki z roślinami były poustawiane w szeregi, z niewielkimi odstępami. Fist skierował się do pracowni w której nauczyciel przetwarzał świeżo zebrane kwiaty fiołków. Pracownia nie była dużym pomieszczeniem. Znajdowały się tu tylko trzy stanowiska pracy. Pokój był pozbawiony słoików, i innych tego typu przedmiotów. Wszystko to było trzymane w magazynie. Fist podszedł do jednego ze stanowisk i spojrzał na nauczyciela. Był to przysadzisty człowiek, miał długie czarne włosy i krótko przyciętą brodę. Ubrany jak każdy w klasztorze. Proste szaty szyte na wymiar. Nauczyciel, zielarz zwany Kartis oderwał się od pracy i spojrzał na ucznia.
- Witaj Fist. Proszę podejdź. Dzisiaj zajmiemy się fiołkami, jak zapewne już zauważyłeś. – Spojrzał na chłopaka. – Myślę, że cię to zaciekawi. Fiołek jest rośliną o szerokim spektrum działania.
- Z przyjemnością posłucham. – Powiedział, z uśmiechem.
- No dobra to zaczynamy. Po kolei ci wszystko wytłumaczę – odwzajemnił uśmiech – Fiołek, jest to roślina jednoroczna lub dwuletnia dorastająca do czterdziestu cm długości, liście ma położone podłużnie, są jajowate lub lancetowate, często z jednej strony ząbkowane, kielich pięcio działkowy; korona złożona z pięciu płatków, górne - fioletowe, boczne -żółtawe, dolny - z żółtą plamą i ostrogą, pięciu pręcików, jednego słupka, owoc - torebka. Jest rośliną pospolitą, rośnie na łąkach, ugorach, na przydrożach, i wzgórzach. Kwitnie od kwietnia do października. Można zbierać z korzeniami. Suszyć ją należy w temperaturze czterdziestu stopni – przerwał, żeby się upewnić czy uczeń nadąża – Ziele fiołka trójbarwnego zawiera saponiny, flawonoidy, antocyjany, karotenoidy, dużo śluzu, cukrowców, liczne sole mineralne, kw. askorbinowy, salicylan metylowy, olejek eteryczny, garbniki i alkaloidy. Teraz podam ci najważniejsze rzeczy, więc się skup. Zastosowanie fiołków, jak to powiedzieć… Jest dość szeroko rozwinięte. Wymienię ci jego główne działania. A więc tak, zaburzenia w oddawaniu moczu, stany zapalne kłębuszków i miedniczek nerkowych oraz moczowodów i pęcherza, kamica moczowa, zaburzenia w wydzielaniu żółci, choroba wrzodowa, zaburzenia trawienia, kamica żółciowa, zaparcia, stany zapalne przewodu pokarmowego, otyłość, wszelkie choroby zakaźne i skórne, przeziębienie, nieżyty układu oddechowego, kaszel, nadciśnienie, reumatyzm, gorączka, zapalenie spojówek, siatkówki i naczyniówki - okłady na oczy i jednoczesne picie naparu- choroba alergiczne, zatrucia. – Fist spojrzał na niego ze zdziwieniem – Mówiłem. Teraz jeszcze podam ci zastosowanie wyciągu wodnego i suszu fiołkowego. Wodny wyciąg z fiołka trójbarwnego działa moczopędnie, wykrztuśnie, napotnie, żółciopędnie, odtruwająco, przeciwzapalnie, przeciwalergicznie; reguluje wypróżnienia, przemianę materii; uszczelnia i wzmacnia naczynia krwionośne działając w ten sposób przeciwwysiękowo; wykazuje synergizm z witaminą C. Natomiast susz fiołkowy stosuje się kosmetycznie i leczniczo na dolegliwości skórne. No, to chyba wszystko o fiołkach. Jeszcze tylko receptury.
- Tak receptury też są ważne. – Powiedział Fist, coraz bardziej zafascynowany.
Przez następne dwie godziny chłopak usilnie starał się zapamiętać jak najwięcej cennych receptur. Robiło się późno. Chłopak musiał odłożyć prace i udać się na medytację połączoną z jogą.
Szedł przez plac, kierując się w stronę sali medytacyjnej. Po drodze spotkał kilku znajomych. Każdy z nich był już po paru lekcjach z Mistrzem. On, jak się dowiedział, miał mieć ją dzisiaj, zaraz po medytacjach. Kirki, był najdłużej z nich wszystkich w klasztorze. Miał najwięcej lekcji z Mistrzem za sobą. Opowiadali sobie to co mogli. Każdego obowiązywała tajemnica. Nie mogli prawie o niczym mówić, co wiązało się z lekcjami. Ale dowiedział się że Mistrz opowiada co wie o uczniu, o mocy, potem uświadamia ucznia o mocy i zaczyna naukę.
Weszli do dużego pomieszczenia. Nie było w nim ani krzeseł ani stołów. Pokój zawierał cztery ściany, dwa duże okna, drzwi i maty rozłożone na podłodze. Pomieszczenie było dość ubogie. Wchodząc skierowali się na swoje miejsca,usiedli i czekali aż zacznie się gimnastyka, a po niej medytacja.
Minęło trochę czasu aż wszyscy się zebrali. Sala była pełna. Panowała cisza, której nikt nie śmiał przerwać. Wszedł Mistrz. Stanął na podium. Zaczął ćwiczenia które wszyscy powtarzali. Codziennie wykonywali inny zestaw ćwiczeń. Każde wykonywane przez nich zadanie, było zadaniem wytrzymałościowym. Należał rozciągnąć się w odpowiednią figurę i wytrzymać w niej tak długo jak Mistrz. Było to trudne. Wytrzymanie kilku, czasem kilkunastu minut w pozycji w której większość mięśni i ścięgien była naciągnięta do granic możliwości. Po ćwiczeniach przyszedł czas na medytację. Wszyscy siedli. Nogi mieli skrzyżowane, ręce były wyciągnięte do przodu. Fist w pewnym momencie wyczuł muśniecie. Nie fizyczne lecz mentalne. Coś musnęło jego umysł. Podobnie jak we wcześniejszych zajęciach, lecz tym razem nieco mocniej. Muśnięcie było szybkie. Pojawiło się i jeszcze w tej samej sekundzie znikło. Siedzieli dalej z zamkniętymi oczyma. Było spokojni, rozluźnieni, nikt nie drgnął. Nikt nie liczył czasu. Gdy się ocknęli była już noc. Powstali, i rozchodzili się. Fist pożegnał przyjaciół i ruszył w stronę pokoju Mistrza. Tam miała się odbyć jego pierwsza lekcja mocy. Trochę zdenerwowany wszedł do komnaty. Była słabo oświetlona. Wieczorne światło już prawie wcale nie wpadało, przez małe okienka. Po środku pokoju był położony dywan, a na nim niski stolik. Mistrz czekał. Siedząc na podłodze koło stolika. Gestem zaprosił Fista. Gdy młodzian siadł zapanowała krótka cisza. Przerwał ją głos. Dźwięk myśli, zaczął się rozchodzić po głowie Fista. Formowały się w proste słowa. Słowa tez tworzyły zdania, które były przekazem wiedzy. Młodzieniec uświadomił sobie w pewnym momencie że wiec już coś o mocy i z czasem wiedział coraz więcej. Czas dla nich jakby przestał istnieć. Fist opanowywał teorie. Mistrz natomiast poznawał naturę jego mocy.
Minęło sporo czasu zanim Fist zrozumiał przekazaną mu wiedze. Gdy pojął już wiedzę przekazaną mu dzisiaj połączenie zostało przerwane. Mistrz odszedł na dłuższą chwilę żeby odpocząć. I aby chłopak oswoił się z tego rodzaju nauczaniem. Gdy nauczyciel wrócił niósł ze sobą ziołową herbatę. Fist automatycznie wyszukał w pamięci nazwy ziół będących częścią napoju. Teraz już w tradycyjny sposób Mistrz zaczął rozmowę.
- Cóż mogę powiedzieć. Dowiedziałem się o tobie kilku rzeczy. Osoby z którymi mieszkałeś nie byli twoją prawdziwą rodziną lecz zastępczą. Troja prawdziwa matka była zwykłą kobietą, a ojciec był magiem. Patrząc na trój obecny poziom mocy, można sugerować że trój prawdziwy ojciec był dość dobrym czarodziejem. I pewnie miał swoje powody żeby umieścić cię w rodzinie zastępczej. – Cisza – To może teraz o tobie. Twoja moc jest energią. – Znowu przerwa – Ale zacznijmy od początku. Każda istota posiada pewnego rodzaju moc. Jedni uczą się jej korzystania, i „ubierają” ją w czary, inni po prostu wykorzystują moc jako część siebie, czyli jako wrodzone zdolności. Moc jest magią, choć ludzie zaczęli odłączać magię. Magowie, zaczęli mówić że magia jest lepsza, a że moc to tylko defekt. – Cisza – U każdego moc jest inna, mogą być podobne, ale nie takie same. U jednych się one objawiają fizycznie, u innych duchowo, lub umysłowo. Magowie twierdzą że magia to rozwinięty umysł, lub dusza. Ignorują natomiast fizyczne zmiany, jako nie są one magiczne, tylko jest to błąd magii. Ale musisz pamiętać że wszystko jest mocą. Ty mógłbyś teraz zacząć się uczyć czarów, zostać magiem, ale to dalej będzie moc. Rozumiesz mnie? – Fist pokiwał głową – Dobrze. Już wiesz czym jest moc. Teraz powiem ci, jak zresztą już pewnie zauważyłeś, że moc objawia się na najróżniejsze sposoby. Twoja akurat jest energią. Twoja energia jest oryginalna. Nie jest to żaden z żywiołów, nie jest to silna umysłowa moc. Raczej bierze swój początek z duszy. Ta energia jest w tobie. Może ona polepszyć twoje zmysły, zdolności, polepszyć prace ciała. Działa podobnie do hiperadrenaliny. Tylko, że z mocy możesz skorzystać zawsze i wszędzie. Jest tez jeszcze wiele innych możliwości o których nie zdołałem się dowiedzieć, a które poznasz z czasem. No teraz czas żebyś poczuł trochę mocy. Musisz się skoncentrować. Już wiesz jak pobrać moc z siebie i otoczenia. I postaraj się uslyszeć wiecej niż zwykle, wytęż słuch kożystając z mocy.
Fist siedząc skrzyżnie na podłodze zamknął oczy i słuchał. Z początku nic się nie działo. Zaczął myśleć że coś zrobił źle. Powtarzał w myślach „przekaż moc i słysz więcej”. Nic się nie działo. Z czasem cisza została przerwana szemraniem. Słyszał szelest ubrań głosy, stąpanie po ziemi. Odgłosy owadów. Nowe doznania wywołały uśmiech na jego twarzy. Zaczynał rozróżniać już poszczególne słowa. Ale przerwał mu głos, który wydał się, w chwili obecnej, krzykiem.
- Teraz już wiesz jak to się robi – powiedział mistrz uśmiechając się
Fist otworzył oczy. Spojrzał na nauczyciela.
- Tak teraz rozumiem.
Czas się dłużył. Dni mijały. Chłopak stał na tym samym poziomie, co zaczął. Nie rozwijał się. Ale nie poddawał się uparcie robił, co tylko mógł. Poznawał teorie. Z praktyką sobie nie radził. Zaczynał wracać do poprzednich zajęć. Ćwiczył, poznawał zioła, i bawił się z przyjaciółmi.
W końcu doszły do wieści z miasta. Mówiły one, że planuje się atak na klasztor. Miała to być wielka bitwa. W której bierze udział kilka miejskich armii. W klasztorze zapanował chaos. Odbywały się debaty na temat tego, co robić. Uciekać czy walczy. W końcu doszli do wniosku, że należy bronić swojego miejsca. Zaczęły się przygotowania do walki. Ostre treningi, przygotowywanie eliksirów, broni, pancerza, i wielu innych rzeczy. Zbliżał się ten dzień. Mury klasztoru były teraz większe, bramy zabarykadowane.
W przeciągu tygodnia pod murami zebrały się trzy armie. Rozległ się dźwięk rogu i okrzyki bojowe. Ruszyli do ataku.
Przez pierwszy dzień starali się sforsować bramę, potem przedrzeć się przez mury. Po tygodniu, po obu stronach konfliktu było wiele osób martwych i jeszcze więcej rannych. W końcu na polu bitwy pojawiły się katapulty, które miały przechylić szale zwycięstwa.
Jeden fragment muru legł w gruzach. Armia wdarła się do środka i wtedy dopiero stanęła przed nie lada wyzwaniem.
Fist dawał z siebie wszystko. Stał w grupce swoich przyjaciół i niszczył każdego, kto im zagrażał. On walczący rękami i nogami, jego przyjaciel Kirki z mieczem dwuręcznym, i inni z łukami, sztyletami i mieczami jednoręcznymi. Za nimi stał Bromar. Używający swojej mocy by pomagać rannym. Walka trwała nieustannie. Jednych pokonywali przychodzili następni. Zaczynał się już ściemniać i pojawiało się coraz mniej wrogów. W końcu postanowili odpocząć. Nie było już przeciwników, poszli się przespać.
Następnego ranka, walka rozgorzała na nowo. Dla Fista trwała zaledwie kilka chwil. A dokładnie do czasu, kiedy jego przyjaciel Bromtar dostał strzałą. Padł na ziemie, zaraz potem Fist znalazł się przy nim. Był już martwy. Jak to możliwe, przecież on tylko pomagał, nikogo nie zabił – myślał chłopak – jak to możliwe – i wtedy dostrzegł łucznika. Stał on na tyłach wroga. Uśmiechał się, jednocześnie sięgając po następną strzałę. Fist wstał. Z łzami w oczach, minął kolegów. Moc w nim zaczęła wrzeć. Zmysł się wyostrzyły, mięśnie napięły. Dla wszystkich go otaczających było to jak sen. Czas zwolnił. Wszyscy bez wyjątku patrzyli na niego. Podążyli jego wzrokiem na łucznika. Ktoś próbował stanąć mu na drodze. Nie zdążył nawet podnieść na niebo broni. Fist błyskawicznym ruchem, jego jarzącej się na mroczno czerwony kolor ręką, przebił się przez pancerz i wyrwał mu serce. Wszyscy stali jak skamieniali. On nie spuszczał wzroku z łucznika, a oni z niego. Łucznik zdążył się ocknąć i puścił strzałę. Fist odbił ją. Nie zwalniając kroku. Na jego drodze pojawiło się kilku przeciwników. Padli niemal równocześnie. Walka zaczynał się na nowo rozkręcać. Ale tym razem, wszyscy kątem oka patrzyli co się dzieje z innymi. Kirki dogonił przyjaciela.
- Oszalałeś? Chcesz się zabić? Co z tobą? – Słyszał głos przyjaciela, który powalał płomiennym ostrzem przeciwników dookoła. – Odezwij się do mnie.
- Czas zakończyć ten obłęd, nie dzieje się dobrze jak niewinni ludzi giną – kolejny wojownik padł bez serca – On nikogo nie skrzywdził – kolejnych trzech – Nie będzie litości, nie tym razem, czas to skończyć.
- Skoro tak uważasz. To do dzieła
Ruszyli szybciej do przodu. Łucznik miał już zginąć kiedy się odezwał
- Nie proszę. – Rzekł żołnierz. Kirki spojrzał na Fista i w tym samym momencie został ugodzony sztyletem miedzy żebra.
Śmiech łucznika, pole walki z ofiarami, widok kolejnego konającego przyjaciela. Zbyt wiele jak dla młodego chłopaka. Niewytrzymał. W głowie miał mętlik, w sercu i duszy ból. Fala energii wstrząsnęła jego ciałem. Oczy zalała czerń, ciało otoczyły magicznie czerwone płomienie. Każda reakcja była szybsza, każdy ruch pewniejszy. Zmysły wyostrzone. Furia osiągnęła szczyt. Nie było już przeszkód. Nikt nie był wstanie nawet uciec przed jego wściekłością. Szedł i niszczył. Ludzie padali, jeden po drugim. Nie wiedzieli kiedy padał cios. W jednej chwili walczyli a w następnej, leżeli z połamanymi kośćmi, przebitym korpusem, urwaną kończyną. Nie minęła godzina, jak na polu bitwy pozostał jeden człowiek z armii wroga, jeden uciekający człowiek. Wszędzie leżały wnętrzności, porozrzucane kikuty i rozszarpane korpusy. Gdzieś z między ciał dobiegały jeszcze stłumione jęki.
Fist obrócił się i patrzył ślepymi oczyma na uciekającego. Dokładnie słyszał skąd dobiega zgrzytanie zbroi i uderzanie opancerzonych butów o ziemię. Słyszał jak powietrze świszczy ocierając się o niego, jego przyspieszony oddech. Odgłos łamiącej się trawy, wgniatającej się ziemi, i przyspieszone bicie jego serca. I wielu innych rzeczy na które nie zwracał szczególnej uwagi. Czuł zapach krwi i potu ofiar. Czuł kompozycję tych zapachów i każdy poszczególny zapach z osobna. Wiedział gdzie biegnie jego ostatnia ofiara w tym starciu. Teraz jego wzrokiem był zapach i dźwięk. Pędem ruszył w stronę uciekiniera. Wyuczone ruchy pomagały mu szybko mijać przeszkody w postaci martwych ciał i zwalonych murów. Dogonił żołnierza na polanie. Wskoczył mu na plecy. Tez zwalił się z impetem na ziemie. Obrócił się szybko na plecy. Jedno spojrzenie sprawiło że jego twarz wyrażała jedynie strach. Nie mógł nic powiedzieć, ani oderwać wzroku od Fista. Chłopak też na niego patrzył, stał nad nim i patrzył, nie wykonał żadnego ruchu. Czarne oczy zabłyszczały.
- Straciłem wzrok, ale nadal cię widzę. – Cisza była dla żołnierza przerażająca, ale nie był w stanie się poruszyć – Będziesz trupem, zginiesz w męczarniach morderco – Cisza – Ale to nie stanie się dzisiaj. Bowiem dzisiejszy dzień przyniósł wiele ofiar. Nie jesteśmy złymi ludźmi. To wy nas zaatakowaliście. Ale możesz odejść. Idź.
Żołnierz zaczął biec i nie zatrzymywał się zanim nie dobiegł do miasta, gdzie opowiedział wszystko ludziom, że nie są oni źli jeśli się żyje z nimi w zgodzie, że zlitowali się nad nim i puścili wolno. Potem opowiadał jak jeden młodzieniec pokonał prawie całą armię, a jemu darował życie.
Sam młodzieniec też zaczął biec. I biegł ile sił w nogach. Aż padł w lesie z wycieńczenia. I tu na razie kończy się o nim legenda, ale jeszcze o nim z pewnością usłyszymy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fistandantilus dnia Pon 17:37, 31 Lip 2006, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Śro 14:59, 14 Cze 2006 Powrót do góry

ktos w ogole zaczal czytac?? heh chyba nie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kay
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Frankensteina

PostWysłany: Śro 15:03, 14 Cze 2006 Powrót do góry

Ja! Ale skończyłem na drugim zdaniu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vigla
Postołak
Postołak



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Mlekiem i Miodem Nie PÂłynÂąca

PostWysłany: Śro 15:05, 14 Cze 2006 Powrót do góry

A może powinieneś podzielić to na jakieś partie? Będzie mniej na raz do czytania Wink Szczerze mówiąc mi się nie bardzo chciało czytać aż tyle ( po całym roku harówki odechcialo mi się myśleć Razz ), wolałabym żeby to było napisane tak jak np nasze (albo raczej Wasze) klanowe opowiadanko "Wszystkie drogi prowadzą do Vackell", łatwiej się wtedy czyta ;]

Ps. To jest bardzo subiektywna opinia, więc nie musisz zawracać nią sobie głowy ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hugo De Payens
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 15:06, 14 Cze 2006 Powrót do góry

Nie denerwuj kolegi, bo się zatnie i już nic więcej nie napisze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kay
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Frankensteina

PostWysłany: Śro 15:08, 14 Cze 2006 Powrót do góry

Vigla ma racje!! Podziel tekst na części i co jakiś czas dawaj nową


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vigla
Postołak
Postołak



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Mlekiem i Miodem Nie PÂłynÂąca

PostWysłany: Śro 15:10, 14 Cze 2006 Powrót do góry

Hugo, jak zapodam edytę i walnę ocenę opowiadania w samych superlatywach to zaraz powstanie 10 nowych tematów z życia Fista (gangstera, blokersa, podrywacza itp. itd.) więc na razie wolę nie Very Happy Zresztą nie muszę czytać [narazie], wiem, że jest dobre, bo już co nieco wiem o twórczości szanownego kolegi Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Śro 15:44, 14 Cze 2006 Powrót do góry

fajne Kwadratowy
tylko tak jakoś chyba zbyt łatwo młodemu Fistowi puścili płazem zabójstwa..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Śro 18:48, 14 Cze 2006 Powrót do góry

nie chcecie czytac to nie, ja nikogo nie zmuszam.

Alice: cos moze puscili mu placem zabojstwa dlatego, ze. byla to zemsta, byl nieprzytomny przez wiele miesiecy, byli swiadkowie ktorzy potwierdzili ze byla to obrona, a oskarżony dzialal pod wplywem impuslu i szoku jaki wywolal u niego widok palonej zywcem jego rodziny.


Edit: podzielilem tekst na kilka fragmetow. pierwszy wyszedl najdluzszy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Krzyż Południa
Moderator
Moderator



Dołączył: 01 Lis 2005
Posty: 2132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Oxford Wschodu, Jerozolima Północy, Czarne Miasto, Kozi Gród... (Lublin)

PostWysłany: Wto 8:52, 20 Cze 2006 Powrót do góry

Fist, po powrocie do domu (bo tak się składa, że siedzę znowu w szkolnej bibliorece) drukuję siobie opowiadanko i zabieram się do czytania Razz Wysłałem ci PW na razie na sucho, ale jak przeczytam, to uściślę swoje uwagi. Cieszę się, ze na reszcie zabrałeś się do realizacji tego opowiedania Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Pon 17:43, 31 Lip 2006 Powrót do góry

eeee..... zedytowalem pierwszego posta. zostalo w nim dodane kilka zdan. nie jest teraz podzielony, a jak ktos chce miec podzielone to niech wklei do worda i bedzie mial podzial na strony.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin