FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mythravin Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chali
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Braunsberg
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 18:28, 26 Maj 2008 Powrót do góry

Paladyn, jak zwykle, piwa lubił wypić, więc wczoraj zasnął dosyć późno, nawet w porównaniu do reszty. Oparty o dwukółkę długo patrzył w księżyc, myśląc, dokąd oni właściwie wyruszają. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale wiedział, że zostać nie mógł. Po kamyk, więc wyruszyli daleko. Mythravin. Tak potężny kamyk, że nie mógł dostać się w niepowołane ręce. No, cóż, cel więc był też dobry, nie tylko sama podróż. Zerknął na Alis. Cieszył się, że ich dogoniła. Był też zdenerwowany, że tak późno się zdecydowała. Teraz chciał tylko położyć się obok niej, zasnąć u jej boku, ale... Piwa było za dużo. O dużo za dużo. Zasnął, oparty o wóz.

Dla Chaliego noc była spokojna. Jak nie noc. Żadnych snów, nic. Obudził się ze słońcem.

A wschód był zadziwiająco nienormalny, tak samo, jak spokojna noc. Drwal z zamiłowania sięgnął po siekierkę i po chwili zastanowienia, podniósł się powoli. Ruszył do pobliskiego lasu, mijając o dosłownie pół łokcia Sieklika, który, najwyraźniej zamyślony, nie zwrócił nawet na niego uwagi. Las był przejmująco i przyjemnie zimny, nawet przepływał przez niego jakiś strumyk, w którym paladyn umył twarz, ale nie po to tutaj się znalazł. Rzucił topór na trawę i wdrapał się na najbliższe, wysokie drzewo. Ze szczytu, patrzył w niebo. Długo, aż ręce zaczęły go nienachalnie, ale odczuwalnie informować, że przesadza, nie jest stworzony do siedzenia na drzewie.
Zszedł, posępny i sięgnął po siekierkę, wbił ją w drzewo, ze złością. Wrócił, a Klonus, Sieklik i Azrael dobierali się do beczułki piwa. Skrzywił się jeszcze bardziej, widząc to, nie miał zwyczaju picia od rana, ale... Przysiadł koło Alice, śpiącej jeszcze. Patrzył, nadal ze smutną miną, w niby nieskończony wschód słońca.

Ja się nie boję rozwijać opowiadania, po prostu mnie nie było [;


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Pon 21:05, 26 Maj 2008 Powrót do góry

Zbudzona jakimś szelestem, odgłosem czy samą obecnością paladyna, bardka lekko otworzyła oczy. Opierając się na rękach sennie jeszcze przysiadła obok Chaliego, po drodze walcząc z samą sobą, by nie położyć się i zasnąć znów.
Ze wszystkich towarzyszy spała chyba najdłużej, ciężką bowiem była dla niej wczorajsza przechadzka. Starała się jednak nie pokazać tego po sobie.

Obserwowała. Sieklik powinien mieć plan, ona tylko...
Zaczęła cichutko nucić jakąś melodię, wtulając się w ramię męża.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Wto 11:15, 27 Maj 2008 Powrót do góry

Posiedzieli przy ognisku, aż reszta obozu obudziła się. Towarzystwo przy ognisku dopiło piwo i obóz zaczął się zbierać. Po jakiejś pół godzinie byli gotowi. Sieklik na swoim Żółwiu, Klonus wraz z Chalim, Azraelem no i oczywiście Alice na wozie, reszta na swoich rumakach, ruszyli dalej, wciąż ku północy. Sieklik, gdy skończyło się piwo, znów jął rozmyślać o swym dziwnym śnie. A może nie tyle o śnie, co o pięknym kamieniu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holy Blood
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Wrz 2005
Posty: 1119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: od czarnych smoków z północy
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Wto 12:34, 27 Maj 2008 Powrót do góry

Gromadka ludzi kontynuowała podróż na północ. Bardka układała nową pieśń o bohaterach szukających tajemniczego kamienia, reszta w miarę możliwości starała się jej pomóc dobrać słowa oraz ułożyć wstępną melodię.
Nagle Alice ucichła, wyprostowała się i rozejrzała po okolicy po czym stwierdziła:
-Zapomnieliśmy o naszym staruszku...
-Jak to?-wyrwał się z zamyślenia Sieklik-nie ma Blooda? Cholera, gdzie on znowu się podział?
-Proponuję pocze...-Klonusowi przerwał głośny pisk, jeden z Anicruentusów zeskoczył z pobliskiego drzewa wprost na niczego nie spodziewającego się paladyna, po czym zapiszczał jeszcze kilkukrotnie. Za jego przykładem poszła reszta tych niezwykłych stworzeń, Chali nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z czymś takim i nie był przygotowany na to że te duszki mogą cokolwiek ważyć...
-Po...cze...kaj...cie... - dało się słyszeć gdzieś zza krzaków zdyszany głos Blooda
Wszyscy prócz Chaliego, zasypanego stadem piszczących stworków, skupili swoją uwagę na krzakach.
Odgłos łamanych gałęzi mieszał się z przekleństwami oraz z innymi dziwnymi dźwiękami, których nikt nie był w stanie rozpoznać, jednak już po chwili, na drogę wypadł stary złodziej, przetoczył się kilka razy i uderzył w wóz raczej wysokiego jegomościa. Leżał chwile stękając po czym stracił przytomność...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Wto 20:13, 27 Maj 2008 Powrót do góry

Sieklik zatrzymał swojego Żółwia i podszedł do wozu Klonusa. Panem bacznie przypatrywał się leżącemu Bloodowi, jakby zastanawiał się, czy jest już na tyle martwy, by go zjeść. Właściciel jaszczura tymczasem dźwignął złodzieja z ziemi i położył go z tyłu swojego wozu. Inni szeptali coś między sobą. Chali tymczasem wciąż szamotał się z ostatnimi z duchów, które nie chciały dać za wygraną, ale w końcu zostały do tego zmuszone przez wspólne zaklęcie Azraela i Sieklika. Niestety Chali nie wyszedł z tego bez szwanku- Sieklik wymówił czar z nieco złym akcentem. -To wszystko wina tego, że część zwojów została nadpalona podczas burzy w dzień naszego wyjazdu- wymamrotał na swoje usprawiedliwienie "młody" czarodziej. Klonus tymczasem dźwignął Chaliego, by położyć go obok równie zemdlałego Holy'ego a potem wsiąść na swój wóz. -Możemy już ruszać?- spytał pozostałych wędrowców i usłyszawszy pomruk aprobaty ruszył. Sieklik także wsiadł na Anioła- swojego Żółwia zwanego jednak częściej po prostu Żółwiem i zrównał się z Klonusem. -Coś nie w porządku z naszym mistrzem. Przez chwilę mógłbym przysiąc, że chciał nas zaatakować. Zwłaszcza po zachowaniu tych małych czarnych istotek... Sieklik zerknął przez ramię na duszki stłoczone dookoła swego śpiącego pana. -Niemożliwe, nie Blood- rzekł Azrael, który od razu został poparty przez Alice.

Wóz ciągnięty przez Panema, wielki Żółw z siedzącym na nim Sieklikiem i koń AVquiraniela jechały dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Nie 10:51, 01 Cze 2008 Powrót do góry

(Podczas podróży panowała niezwykła cisza. Chyba wszyscy posnęli...)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klonus
Obserwator



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 21:04, 01 Cze 2008 Powrót do góry

Nie sądzisz, że to wina twojego zakończenia ostatniego posta? Nie kończ go nigdy w tak ogólny sposób - nie ma do czego sie dowiązać. Poza tym chyba mamy przerwę weenend-ową - wszystko ruszy się w tygodniu.
Klonus jakiś czas jechał nic nie mówiąc. Spojrzał na nieprzytomnych na wozie. Niepokoiły go słowa Sieklika, ale nie mógł zaprzeczyć ich logice. Poza leżącymi, wóz zajmowali jeszcze Alice i Azreal. Do tego Anicruentusy starały sie w jak największej liczbie dostać na przepełnioną już górę wozu.
- Nóg nie macie? - warknął na stworki - Poszukajcie więc konia swojego pana. Wóz jest tylko dla ludzi.
Coś się niedobrego działo. Coś wisiało w powietrzu. To nie mogło być nic dobrego. Ale pewnie ma z tym coś wspólnego ten golem kulący się na drodze. Czy on płacze?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 1:26, 02 Cze 2008 Powrót do góry

chodzi o to, że nie bardzo wiedziałem, jak pociągnąć wątek z Bloodem... // "róbta co chceta ze mną" B. ^^

Sieklik, zatrzymaj się! - krzyknął obserwator, ale było już za późno, bo Żółw Czarodzieja właśnie wpadł na golema, który mimo topornego kształtu poderwał się błyskawicznie na nogi. Żółw natychmiast przeciął powietrze z głośnym świstem i zatrzymał się dopiero, gdy przydrożne krzaki zdołały zasłonić całe jego cielsko. Sieklik próbował się w tym czasie podnieść, ale golem zrobił to za niego- uniósł go stopę ponad ziemię, potrząsnął nim, po czym wściekle rzucił czarodziejem o drzewo.
-Świetnie, tylko tego nam brakowało. Stoimy naprzeciwko wielkiego wściekłego golema, a połowa towarzystwa nieprzytomna- westchnęła sarkastycznie Alice, gdy Sieklik runął z łoskotem na ziemię. Jednak golem nie rzucił się na pozostałych, lecz znowu skulił się na środku drogi i jął płakać. Azrael, wybrany na ochotnika poprzez wypchnięcie w kierunku glinianego stwora podszedł do niego i drżącym głosem zapytał, co się stało. Golem wskazał w kierunku krzaków. AVquiraniel, który stał najbliżej, rozchylił listowie i wszyscy ujrzeli masakryczny widok. W kałuży czarnej krwi leżał ledwie żywy mężczyzna. AVq schylił się do niego, by usłyszeć, że kapłan, bo na kapłana wyglądał, poszukiwał czarnego kamienia o wielkiej mocy, jednak nic z tego nie wyszło, bo napadła go zgraja bandytów, z których wszyscy oprócz jednego zdawali się nie być ludźmi. Zanim umarł, poprosił, by JAFowicze przygarnęli jego golema.
-Świetnie... Nie tylko my wiemy o Mythravinie... Pewnie wiele innych osób go szuka. A do tego dochodzi banda rzezimieszków, beczący jak bóbr golem, jego nieżyjący już właściciel i 3 nieprzytomne soby do taszczenia na wozie.- Azrael nie wyglądał na zadowolonego. -Nie tego spodziewałem się po wyprawie... -A czego? Myślałeś, że pojedziemy sobie na przejażdżkę i przy okazji uratujemy świat- spytał z wyrzutem AVq. -Nie kłóćcie się, to nie polepszy naszej sytuacji- Klonus starał się załagodzić atmosferę. -Lepiej weźmy się za pochówek tego biedaka.

Gdy przy drodze usypany został skromny kopczyk ze skleconym z brzozowych gałązek krzyżykiem, kompania ruszyła dalej na północ, zaczynało robić się ciemno. Azrael z powodu braku miejsca na wozie jechał na magicznym Żółwiu Sieklika, co żadnemu z nich zbytnio się nie podobało, a płaczący nadal golem wędrował za resztą. -Mam nadzieję, że nie natkniemy się na bandytów- szepnął do siedzącej obok na wozie Alice. -Zwłaszcza, że nie mamy kontaktu z większością mogących walczyć osób z naszej grupy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AVquiraniel Vareneil
Moderator
Moderator



Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pływające Miasto
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Sob 1:34, 26 Lip 2008 Powrót do góry

A'Vquiraniel Vareneil obudził się. Strasznie bolała go głowa, mimo że nie przypominał sobie, by cokolwiek pił dnia wczorajszego. Ledwo co udało mu się wstać, zupełnie nie mógł poradzić sobie z kończynami. Rozejrzał się. Nikogo nie było. Jego wierzchowca też. A niech to - pomyślał. - Co się ze mną dzieje? Wobec braku innego rozwiązania, zagwizdał na konia, nie łudząc się jednak, że ten przybiegnie. Na wszelki wypadek, jakby miał to być tylko podły sen, mrugnął oczyma. Chciał mrugnąć oboma, ale jakoś mu nie wyszło. Dopiero teraz doszło do niego, że ma tylko jedno oko. Podszedł do kałuży w drodze by się przejrzeć. Gdy zobaczył swój obraz, w ogóle się nie poznał. Twarz stała się bardziej jajowata, oko - tylko jedno, ale za to wielkie - miał w miejscu czoła, czoło zaś przesunięte wyżej. Kończyny przybrały mięśni i wydłużyły się. Nawet strój był inny - bawełniane spodnie sięgające kolan i bawełniana, wytarta koszula. Ponieważ sytuacja i tak wydawała się beznadziejna, a A'Vq nie znalazł w pobliżu jakiegokolwiek pożywienia, ruszył pieszo trasą, na której pozostały ślady końskich kopyt...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin