FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nocna wyprawa Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Sob 2:14, 28 Kwi 2007 Powrót do góry

Dziwne postacie okrążyły ich. Stali przytuleni do siebie plecami, milczący i przestraszeni... To na pewno nie były zwykłe bezmyślne stwory, ale raczej inteligentne stworzenia. Zaczęły popychać więźniów w kierunku małego otworu w odległej o kilkanaście stóp ścianie. Sieklik czuł się coraz mniej pewnie. Zaczynał się bać. Mówiąc wprost, bał się już od jakiegoś czasu, ale nie dawał tego po sobie poznać. Teraz jednak można to było odczytać z jego twarzy bez większego problemu.
Stworzenia eskortowały ich jakimś korytarzem. Raenef był niesiony jakimś zaklęciem, które unosiło go w powietrzu. Świetnie- pomyślał Sieklik- Nie dość, że jest ich więcej, potrafią latać, to jeszcze mają niemałą moc magiczną... Jesteśmy już skończeni... Tymczasem stwory prowadziły ich korytarzami coraz niżej i niżej. Coraz mniej światła docierało do ich oczu, ale dziwnym istotom zdawało się to nie przeszkadzać. Było nie tylk ocoraz ciemniej, ale też coraz zimniej. Drużyna zdążyła się też przekonać po drodze o braku litości ze strony prowadzących ich w nieznane istot. Therion chciał ogrzać się niegroźnym zaklęciem i gorzko tego pożałował. Nie wiadomo jednak, czy poddał się karze bez walki, czy walczyć ze stworami po prostu nie mógł. W każdym razie teraz kulił się z bólu, a jego twarz wykrzywiał straszny grymas. W końcu istoty doprowadziły ich do ciemnego okrągłego pomieszczenia o idealnie gładkich ścianach. Gdy zostali do niego wprowadzeni, wrota po prostu znikły... Gdy ich wzrok przyzwyczaił się do mroku, zauważyli brak Raenefa. Sieklik był coraz bardziej zmartwiony i przestraszony. Zresztą chyba nie tylko on...

(...)

Drużyna siedziała w komnacie już kilka ładnych godzin... Wszyscy gorączkowo myśleli nad jakimś planem ucieczki. Jedyne, co postanowili, to, że muszą odnaleźć Raenefa i uwolnić go, a dopiero potem uciekać. Gdy stwory przyszły do pomieszczenia, Sieklik, Halkione i dochodzący do siebie Therion postąpili według ustalonej wcześniej strategii. Przyciągnęli uwagę stworów efektownymi zaklęciami, co dało czas na wymknięcie się Fistandantilusowi. Z zamieszania skorzystał także druid i Klonus. Każdy z nich pobiegł w inną stronę. Co działo sie dalej, młody czarodziej nie potrafił powiedzieć. Ostatnie, co pamiętał, to mroźne spojrzenie przerażających czarnych oczu i wszechogarniającą ciemność. Obudził się w pomieszczeniu podobnym do lochu, w którym byli poprzednio, ale jaśniejszym. Nie wiedział skąd pochodzi światło. Nie widział żadnych śiwec, ani kaganków. Nie było tu też okien, a jednak światło wyglądało jak słoneczne. To musiała być magia. W dodatku dosyć potężna... Czarodziej rozejrzał się dookoła i dostrzegł śpiącą Halkione, a nieco dalej budzącego się Theriona. Żaden z nich nie zdążył wstać, gdy przybyły stwory. Coś mówiły. Ani bóg, ani tym bardziej młody mag nie zrozumieli, co stwory mówiły, ale można było się domyślić, że nie były nastawione pokojowo... Zaatakowały dwóch mężczyzn, a Ci wiedząc, że mają niewielkie szanse na zwycięstwo rzucili się do ucieczki. Chcieli zabrac ze sobą mistrzynię, ale ta była już obstawiona przez inne stwory. Kolejne nadciągały z naprzeciwka. Therion zakomenderował młodemu czarodziejowi, żeby udał się korytarzem po prawej stronie, a on sam uda się w lewo. Tak też postąpili...

(...)

Sieklik uciekał przed siebie. W ciemnym korytarzu dudniło głuche cho jego kroków i ledwo słyszalne dla niego furkotanie wielu par skrzydeł. Czarodziej biegł korytarzem w dół. Zakręt w prawo... W lewo... Znów w prawo i dale jprosto przed siebie. Robiło sie wilgotno. Sieklik przypomniał sobie czasy dzieciństwa, gdy był zamknięty w niewoli u orków*. To były przykre wspomnienia, nie chciał o tym myśleć...

(...)

Skradając się ciemnymi korytarzami, Fistandantilus zauważył zgiełk jakby bitwy. Ruszył w tym kierunku, jednak zauważył znaczną przewagę liczebną przeciwników... Potem ujrzał dwóch ludzi rozbiegających się w dwa różne korytarze. Jeden z nich wiódł prosot do niego. Złodziej widział zbliżającą się sylwetkę Theriona. Tędy!- zdążył krzyknąć do boga i pobiegli razem korytarzem w górę.

(...)

Halkione przebudziła się nagle ze strasznego snu... Gdy zobaczyła dziesiątki ponurych, pełnych nienawiści twarzy o wlelkich czarnych oczach nad sobą, zrozumiała, że to nie był sen. Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy jej ciało zastygło bez ruchu. Zwykle w tym mimencie pisze się, że sparaliżowany bohater mógł poruszać tylko gałkami oczu. Halkione nie miała tego szczęscia. Ledwie mogła złapac płytki oddech. Była przerażona...

(...)

Finch i Klonus, związani niewidzialnymi linami wyczarowanymi przez potwory, siedzieli w ciszy w lochu. Mam nadzieję, że udało im się uciec... rzekł w końcu zmartwiony Finch. Żywił on cichą nadzieję, że kompani wrócą by ich uratować, jednak Klonus zgasił zarodek nadziei w sercu towarzysza- Nie wrócą po nas... Te stwory są zbyt potężne... Nie ma na nich silnego... Obezwładniły mnie i spętały skinieniem palca... Umrzemy tu z głodu, albo zginiemy podczas tortur... Jesteśmy skończeni. Finch, nie mogąc zrobić nic więcej poklepał wysokiego towarzysza po plecach, po czym znów siedzili w milczeniu...

(...)

Gothar starał sie przemknąć korytarzami niezauważony. Przeszedł obok komnaty, w której był... Raenef! Muszę go odbić... Tylko jak..? Miksturami wiele nei zdziałam... Raz kozie śmierć... Druid wskoczył do komnaty wypowiadając słowa prostego zaklęcia, którego nauczył go kiedyś Sieklik: Folium!. Zaklęcie podziałało. Postacie owinął bluszcz. Były obezwładnione. Trwało ledwie sekundy, zanim stwory zdążyły otrząsnąć się ze zdziwienia i zerwać proste zaklęcie druida, jednak jemu tyle czasu wystarczyło, żeby zabrać paladyna z izby i uciec w labirynt korytarzy...

(...)

Dragoones siedział cicho w ślepym zaułku. Korzystając z zmaieszania wywołanego przez magicznych, wymknął sięz lochu za Gotharem, Fistem i Klonusem. Widział, jak ostatni wrótce potem został złapany i spętany jakimś zaklęciem. Sam kowal uciekał jakiś czas, aż padł wyczerpany i doczłapał do ślepego zaułku. Wolał nie narażać się i nie wracać tam, skąd przyszedł, jednak nie mógł też siedzieć cały czas w miejscu... Postanowił zawrócić. Wyszedł spowrotem do głównego korytarza. Może po pół godziny zobaczył przed sobą blade światło. Przyspieszył kroku. To był wylot korytarza na zewnątrz. Zaczął biec. Nie zauważył, że ma towarzysza. Stwór złapał go zaraz przed wylotem korytarza. Zaczęl isię siłować. Dragoones zauważył, że potwór jest wyraźnei słabszy, niż wcześniej...

(...)

Halkione resztkami sił rzuciła na porywaczy Implozję. Choć oprawcy szybko skontrowali atak, Halkione oswobodziła się i rzuciła do ucieczki. Wbiegła w plątaninę korytarzy...

(...)

Sieklik szedł przed siebie. Powietrze było coraz wilgotniejsze, a grunt coraz bardziej grząski... Ujrzał podziemne jezioro. Pełno było tu stalaktytów i stalagmitów. Skalne sople i kolumny odbijały światło wody. Swiatło jakby tworzone przez samą taflę jeziora. Sieklik poczuł się jak w domu. Nie na darmo zwano go Panem Mórz i Oceanów. Z wodą potrafił zrobić wszystko. Wszedł do jeziora i zanurkował... Płynął przed siebie, wynurzając się co jakiś czas, by zaczerpnąc powietrza. Gdy wypłynął kolejny raz na powerzchnię, zauważył, ze nie był już w jaksini, lecz na powietrzu. Udało mu się! Tylko co z resztą..?

(...)

Therion i Fistandantilus przemykali się po cichu kolejnymi korytarzami. Krążyli w kółko. Zostali zauważeni przez stwory. Nie obędzie się bez konfrontacji... Fist rzucił się na potwory, a Therion zbierał przez chwile siły na zaklęcie, po czym posłał w stronę przeciwnika wiązkę błyskawic. Złapał Fista, pociągnął i kazał mu uciekać. Ten niechętnie wykonał rozkaz. Bóg natomiast stanął do walki. Nie dane jednak było mu zmierzyć się z przeciwnikiem, bo grunt pod jego nogami osunął się...

(...)

Dragoones siłował sie ze strasznym stworem. Widział, że ma coraz mniej siły. W końcu wypchnął go na światło dzienne i tym samym pokonał wroga. Potwór zastygł, po czym zwijał się z bólu i padł martwy na ziemię... Nieźle jak na rzemieślnika pomyślał kowal i przysiadł na stoku wzgórza, na którym się znajdował. Krajobraz był iście malowniczy...

(...) Do lochu wpadł Therion! Finch i Klonus zostali oswobodzeni i cała trójka rzuciła się ku drzwiom. Zaraz potem przybiegły, a raczej przyleciały te dziwne stwory i zaczął się pościg. Trzech uciekinierów kluczyło korytarzami, aż dotarli do jeziora, gdzie siedziało kilka ludzkopodobnych postaci, jakby zastanawiając się, czy wejść do wody, czy może jednak nie... Uciekinierzy byli okrążeni... Nie mieli drogi ucieczki... Oprócz szybu, który zauważył Klonus. Najszybciej, jak umieli, zaczęli się wspinać w górę wąskim kominem...

(...)

Fist biegł ile sił w nogach. Jednak nawet jeden z najszybszych ludzi w Imperium nie mógł dorównać szybkością tym istotom. Nie tędy droga- pomyślał. Trzeba będzie ich zgubić. Jak pomyślał, tak też uczynił. Stwory pobiegły dalej, a Fist zdobył troche czasu na bieg w przeciwnym kierunku, zanim zorientują się, co zrobił. Gdy biegł, ujrzał wylot korytarza do jakiegoś jasnego pomieszczenia. Bez wachania udał się ku niemu i znalazł się na zewnątrz. Ujrzał siedzącego nieopodal Dragoonesa. Uścisnęli sie radośnie.
-Co z resztą?!
-Therion walczył z nimi, gdy uciekałem. Reszty nie widziałem, ale czuję, że nie tylko nam udało się uciec...
- Światło dzienne ich osłabia. Dragoones skinął głową na martwą postać przy wylocie korytarza. Ale noca moga pewnie wyjść z gniazda, więc lepiej oddalmy sie stąd

(...)

Gothar nie należał do ludzi o niezwykłej sile, więc po pewnym czasie najzwyczajniej zmęczył się targaniem nieprzytomnego paladyna. Usiadł w ciemnym zakamarku, by odpocząć... Chyba udało im się zgubić dziwne stworzenia... Druid łyknął eliksiru wzmacniającego, podniósł się i zaczął dalej targać paladyna... Ci dwaj mieli najwięcej szczęścia z całej drużyny. Po drodze napotkali (a raczej Gothar napotkał, bo Raenef zapewne nie pamiętał tego napotkania) tylko jedną potworę, ale druid sprytnie okrązył istotę i poszli dalej. Jedyną atrakcją ich drogi były częste przepaście i porozwieszane nad nimi mosty. Część z nich na wpół zniszczona, inne w nieco lepszym stanie. Druid musiał uważać jak idzie, by nie spaść w czarną otchłań. W końcu jednak dotarł wraz z targanym przez siebie towaryszem do pomieszczenia, w którym po raz pierwszy spotkali dziwne istoty. Udał się wraz z paladynem po schodach spowrotem na górę i na zewnątrz. Nuvenirry na szczęście już dawno odleciały. Druid spojrzał ze smutkiem na uschłe drzewo i z wyrzutem na nieprzytomnego paladyna. Udali się przed siebie, w strone zachodzącego właśnie słońca...

(...)

Halkione biegła przez kolejne korytarze, gdy nagle coś przesunęło się pod jej stopami i przewróciłą się. Spojrzała, by dowiedzieć się, co spowodowało jej upadek i ujrzała gramolących sie z powstałego otworu Theriona, Fincha i wychodzącego właśnie z dziury Klonusa. Ten ostatni musiał się teraz nieco przygarbić.
-Skąd się tu wzieliście?!
-Nie ma czasu na wyjaśnienia!
-Ścigają nas
-I jest ich naprawdę dużo...
- Przybiegłam stamtąd- wskazała ręką Halkione - i tam też jest ich spora grupa...
-Nie pozostaje nam więc nic innego, jak udać się w tę stronę- rzekł Finch i ruszyli we wskazanym przez niego kierunku. Po niedługim czasie szybkiego marszu wyszli z jaskini i znaleźli sie w gęstym lesie... Ruszyli dalej, by znaleźć się jak najdalej od latających stworów...

(...)

* Co do moich wspomnień z dzieciństwa, zapraszam do historii postaci do profilu na i-rpg.

Rozpisałem się, rozwinąłem też fabułę znacznie i rozdzieliłem drużynę na kilka części. Czy sie odnajdą i jakie będą ich losy, to wasza decyzja, ale mnie nie odnajdujcie i pomińcie w swoich postach. Sam zdecyduję, kiedy mam powrócić ;] Mam nadzieję, że nie przesadziłem z długościa tekstu i z rozwojem fabuły... ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klonus
Obserwator



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 12:45, 03 Maj 2007 Powrót do góry

Czas byłoby coś napisać, bo opowieść upadnie

Klonus nienawidził działać w ten sposób. Przyzwyczaił sie, że ma czas by oszacować wagę każdego szczegółu i konsekwencje każdego z działań. Teraz zaś uciekał przed nieznanymi istotami niewiadomo dokąd, a do tego zbliżała się noc. W końcu przystanął i, łapiąc z trudem oddech, spytał:
- Do... dokąd... my wogóle... lecimy?
- Jakto? - podążający obok niego Finch chyba był równie zmęczony, ale złość, spodowowana prawdopodobnie stratą osła, dodatkowo napędzało go - Jak najdalej od tamtych poczwar.
- Masz jakiś inny pomysł? - spytała Halkione, która dotąd, wraz z mężem, prowadziła ucieczkę. Teraz stała przed obserwatorem udanie maskując zmęczenie, zdenerwowanie i wszelkie inne nieprzyjemne doznania, jakich niewątpliwie doświadczała.
- Weszliśmy jednym wejściem, a wyszliśmy innym mimo, że nie znaliśmy tuneli. Można wnioskować, że istnieje więcej wyjść. Uciekając od jednego możemy pchać sie prosto do innego.
- To dobrze - odparł Finch, którego złość nadal nie opuszczała - Uratujemy towarzyszy.
- A jeśli ich tam nie ma? - Klonus spojrzał wymownie na maga - Skoro my znaleźliśmy wyjście, czemu oni nie mogli?
- Co proponujesz? - Hal wpatrywała sie w wysoką postać chydzielca.
- Na początek trzeba jakoś przenocować. Noc na powierzchni nie różni sie niczym od świata pod ziemią, więc trzeba będzie uważać na te "poczwary". Rano powinniśmy znaleźć jakiś odpowiedni punkt obserwacyjny i spróbować wyśledzić naszych towarzyszy. Im nas więcej zbierzemy, tym łatwiej odbijemy schwytanych.
- Więc chcesz tam wrócić? - Finch chyba nie wierzył w to co słyszy - Jak mamy walczyć z tym czymś.
- Zawsze istnieje równowaga - odpowiedział spokojnie Klonus - Gdyby byli tacy niezwyciężeni, nic nie powstrzymałoby ich przed dalszą ekspansją i już dawno poznalibyśmy ich w Vackell. Wystarczy znaleźć wodę na ich ogień.
- Potrafisz to zrobić? - najwidoczniej Hal szcowała szanse tego planu.
- Nigdy tego nie próbowałem. Ale powiedz szczerze, czy nie tej nutki niepewności poszukiwałaś wyruszając w tę wyprawę?

Nie znam Fincha na tyle dobrze, by wiedzieć, jak sie w takiej sytuacji zachowa. Jeśli się pomyliłem, przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin