FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nocna wyprawa Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Halkione
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2005
Posty: 3742
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 0:58, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Przez uchylone okno wpadł podmuch zimnego wiatru, zachwiał płomieniem świecy i przyprawił Halkione o nieprzyjemny dreszcz. Z roztargnieniem spojrzała na świecę, z której został już właściwie ogarek
To już tak późno…? Pomyślała, i otuliwszy się płaszczem wstała, żeby przymknąć okno. Na biurku pozostały rozłożone papiery klanu- kwity wpłat, dowody wypłaty żołdu dla najemników broniących twierdzy, pokreślone plany odbudowy zamku… Rzuciwszy okiem na rozrzucone kartki i pióro, z którego właśnie kapnęła kropla tuszu, rozpryskując się na blacie biurka, Halkione wzdrygnęła się
O nie. Na dziś już zdecydowanie koniec. Podniosła opasłe tomy, by odnieść je na półkę, gdy jeden z nich wyślizgnął jej się z rąk i z hukiem upadł na ziemię. W tej samej chwili dało się słyszeć pospieszne kroki na korytarzu. Hal rzuciła okiem w przyszłość i zobaczyła Gothara, niosącego kolejne rachunki. Zniknęła. Drzwi komnaty otworzyły się.
-Hal, dobrze ze jesteś, znalazłem te… Hal? Hmm, byłem pewien, że przed chwilą słyszałem stąd hałas.. – Gothar wyglądał na zdezorientowanego. Rozejrzał się po komnacie i wzruszył ramionami. Zgasił dopalający się ogarek świecy i wyszedł. Halkione pojawiła się z powrotem. Spojrzała na wogula, który całą swoją postawą wyrażał sarkastyczne rozbawienie całą sytuacją.
-Nie patrz tak na mnie, Fit. Ja chyba naprawdę potrzebuję wakacji. Żadnych rachunków przez najbliższe kilka dni, co? – uśmiechnęła się. Tak, wakacje zdecydowanie były dobrym pomysłem. Wróciły wspomnienia.. Wspólne wyprawy w nieznane, wiatr we włosach w pełnym galopie, nocne rozmowy pod gwiazdami przy żarzącym się ognisku… Tak, zdecydowanie trzeba to powtórzyć!
Fit! Wyjeżdżamy, cieszysz się? – wogul fuknął. I nie było to fuknięcie wyrażające zachwyt.
Ja Ciebie też. – uśmiechnęła się do niego łobuzersko, po czym chwyciwszy małe stworzonko na ręce, lekko wybiegła z Sali. Czuła się jak uczniak za dawnych lat w akademii magii- jak z koleżankami wykradały się nocą z sypialni, żeby zakraść się… ach, to były czasy!
Zeszła na dziedziniec i zagwizdała na Hidalgo. Z oddali odpowiedziało jej znajome rżenie- niebawem imponujący izabelowaty ogier stał tuż przy niej. Jak mała dziewczynka przytuliła się do jego olbrzymiej głowy, pocałowała go w chrapy, a następnie wskoczyła na grzbiet. Delikatnie i spokojnie zachęciła konia do powolnego stępa w kierunku zamkowej fasady, uważając, żeby kopyta przypadkiem nie zastukały o bruk i nie narobiły niepotrzebnego hałasu. Zatrzymała się na dziedzińcu, pod oknami sypialni klanowiczów i gości. Spojrzała w górę- gdzieniegdzie jeszcze tańczyły na ścianach cienie ożywiane płomykami świec. Cały czas w napięciu, żeby zbędny hałas nie zaalarmował nikogo i nie popsuł niespodzianki, wypchnęła konia jeszcze kilka kroków naprzód- ogier zszedł z trawnika i teraz stali na brukowanym dziedzińcu. Hidalgo zastrzygł uszami…
Zmusiła konia by stanął dęba, a ten, wyczuwając podniecenie kobiety, chętnie wykonał polecenie. Następnie zaczął tańczyć miejscu, ku zachwytowi Halkione wywołując spory hałas, potęgowany przez echo ścian i spokój nocy. Podkowy dzwoniły o brukowany dziedziniec, a w oknach zaczęły się z rzadka pojawiać zaspane i zaskoczone twarze klanowiczów.
Hej- Halkione krzyknęła radośnie- Wstawać śpiochy, jedzie ktoś ze mną?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Wto 10:14, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Zaspanego Sieklika wybudziły ze snu jakieś dziwne dźwięki, płynące z daleka, takie niewyraźne... Kiedy otworzył oczy, wszystko zrobiło się jakby płynniejsze i zrozumiał, że to odgłos kopyt konia tańczącego na bruku. Wyjrzał przez okno, to jakaś postać krzyczała pod jego oknem... Co ona mówi..? Przydałoby się trochę zimnej wody na rozbudzenie umysłu. W tym momencie czarodziej wyimaginował niewielką bezkształtną bryłę szmaragdowego płynu unoszącą się nad jego głową. Chlust! Mokry, ale i rozbudzony czarodziej usłyszał teraz wyraźne wołanie Halkione- Wstawać śpiochy, jedzie ktoś ze mną? - Sieklik, nie namyślając się długo ubrał się w szaty, a właściwie to one same się ubrały, a młody czarodziej stał tylko przy oknie i zachwycał się koniem Halkione. Ubrany już wyszedł z komnaty a drzwi zamknęły się za nim niczym zaczarowane- W końcu to drzwi od komnaty maga. Sieklik przebiegł się dość szybko jak na swoją drobną sylwetkę kilkoma korytarzami, po czym wybiegł na dziedziniec. Mógł się tam teleportować, ale wołał przebiec się dla zdrowia. Na dworze poczuł rześki wiatr w długich, ale nie siwych, lecz brązowych włosach i opuściły go resztki minionego snu. Przez chwilę zatęsknił do ciepłej kołdry, jednak chęć przeżycia szalonej przygody zwyciężyła. Podszedł do Halkione i oznajmił, że jedzie z nią. Zawołał w myśli Husan, swoją ulubioną klacz i cieszył się chłodnym wiatrem hulającym po gościńcu. Gdy Husan przybyła, dosiadł jej dostojnie, a jednocześnie sprawnie i bardzo szybko. Wszyscy myśleli, że czarodziej używa magii do tak sprawnego poruszania się, jednak tajemnica tkwiła po prostu w jego zwinności, szybkości i regularnych treningach. To co- spytał się Halkione- wyruszymy, czy poczekamy jeszcze chwilę na maruderów? Tak w ogóle, to witam Cię, Mistrzyni - Czarodziejka skinęła głową i wesoło odrzekła- Bałam się, że będziecie woleli oddać się "poważniejszym" zajęciom, niż nocna wyprawa w nieznane. Na szczęście myliłam się. - Sieklik uśiechnął się do niej, po czym zawiercił się w siodle. Na hybrydzie jest jednak wygodniej... Tylko skąd ja hybrydę wytrzasnę o tej porze?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Wto 10:56, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Fist siedząc na jednym z niewielkich daszków obserwował gwiazdy. Robił to, co noc. Jako złodziejaszek i skrytobójca czasem potrzebował spokoju. A że rzadko sypiał miał całe noce dla siebie. Spojrzał na postać, która owej pięknej nocy postanowiła mu zakłócić spokój. Na dole stała Mistrzyni.
- Ciszej tam na dole. Nie widać, że ludzie odpoczywają. – spoczął na nim wzrok Halkione. – Dobra tylko żartowałem.
Zaczął przeskakiwać z daszku na daszek, z taką łatwością i szybkością jakby szedł sobie po prostej drodze. Jako że był jednym z najszybszych ludzi w imperium, i nie przepadał za siłą, bo wolał korzystać ze swej zręczności, nie było dla niego przeszkód nie do pokonania. Nim nadbiegający mag zdążył się odwrócić Fist stał za nim i przykładał mu sztylet do szyi.
- Mam cię – uśmiechnął się. Mimo swojej kasty i łatwości, z jaką zabijał ludzi był zawsze uśmiechnięty i pogodny. – Dobra, czemu zakłócacie mój spokój? – spoglądał na Hal to na Sieklika. – Hmm... ruszamy na wyprawę a już myślałem, że umrę z nudów. – Przywołajcie mi jakiegoś konika.
- Już...Rad jestem, że zechciałeś do nas dołączyć – powiedział z uśmiechem Hal.
Po chwili przybiegł kolejny koń. Fist wsiadł na niego i czekał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Finch
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 1711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:51, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Z jednego z rogów dziedzińca usłyszeć można było przepełnione niezadowoleniem mamrotanie. Finch potykając się i nadal mamrocząc podszedł do oczekującej już tójki.
- Co się dzieje? Po co wam konie? Ludzie, jest noc. Ledwo co się ułożyłem na tym bruku do spania... Czemu tak hałasujecie?!
Fist uniósł brwi, a Hal zrezygnowana odrzekła:
- Finch! Przecież masz swoją komnatę. To, że oficjalnie nie należysz do klanu nie oznacza iż nie jesteś jego członkiem! Mówiłam ci to tyle razy, a ty wciąż sypiasz na dziedzińcu. Hm, tak przy okazji to dla czego jeszcze nie dołączyłeś?
- Ehm, nieważne... Dowiem się skąd ta nocna zbiórka czy mogę wrócić spać?
Sieklik wytłumaczył, że Halkione chce wyruszyć z nimi na nocną wyprawę. Bez wahania Finch, czarodziej-nieudacznik zagwizdnął na swojego osiołka. Nie będzie chodził na piechotę, skoro reszta ma te swoje rumaki. Potruchtał jeszcze po swoje rzeczy: płaszcz, torbę z paroma ziołami i fiolkami eliksirów oraz pęczkiem marchewek, które podebrał z klanowej kuchni.
- No! Jesteś Chnif, masz tu marchewkę. - Finch podał jedną zaspanemu osiołkowi - Wyruszamy na wyprawę!
- Jeszcze nie... - szepnęła Halkione - Czekamy, może reszta naszych śpiochów Apokalipsy się pokaże..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dragoones
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 1035
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pustkowia mustangów (Konin)
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Wto 23:04, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Hej, ho nagolenniki, hej, ha sztylety dwa...
Jeszcze jedno uderzenie młota, radosny dźwięk hartowanej stali. Rozżarzony metal błysnął w mroku malutkiej pracowni którą wybrał na swój warsztacik. Zachwycił się jakością i wagą nowego wyrobu. Długie ostrze przeszło w radosnym sztychu na wylot markowanego przeciwnika. Stare, dobre czasy. Chciałby znów wziąć miecz i ruszyć na Rzekę, na Las, w Góry. Smutny los rzemieślnika.
Drago otworzył starą, zakurzoną skrzynię stojącą w rogu. Opatrzona setkami pieczęci i podpisów, zawierała trofea, jeszcze z poprzedniej ery, zakurzone zwoje magicznie których wszak nadal używał, tarczę i zbroję paladyna które jeszcze nie tak dawno miłował jak braci.

Pogrążony w nostalgii wyszedł na dziedziniec, popatrzył ze smutkiem w naznaczona gwiazdami niebo. Przelatujące nietoperze. Biegające tu i tam szczury. Mistrzyni...
- Mistrzyni?! Jechać?! Kiedy? Już?- od miesięcy od niczym innym nie marzył. - Dajcie mi tylko chwilę... - krótki przystanek w warsztacie, broń, zbroja, juki. Kopniakiem otworzył furtę stajni i wyprowadził Zefira.
Życie znów staje się piękne...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
1therion
Administrator
Administrator



Dołączył: 17 Cze 2005
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gród nad Pisią

PostWysłany: Wto 23:57, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Nagle w sam środek dziedzińca uderzył czerwony piorun, wzmiecając stos iskier. Gdy tylko wszyscy zaczeli znów widzieć (ludzkie oczy nie przyzwyczajone są do tak nagle pojawiających się źródeł bardzo intensywnego światła) w miejscu uderzenia stał Therion.
-Niesamowite masz to swoje zaklęcie teleportacji - rzekł Sieklik, trąc mocno czerwone spojówki - można by go używać na wojnie jako potężne zaklęcie ofensywne.
-Wiesz dobrze, że nie godze się na używanie boskich mocy na naszych wrogów w świecie matrialnym.
-Dlatego używasz ich do woli na swoich przyjaciołach - z lekkim wyrzutem powiedziała Halkione - Hidalgo omal nie dostał zawału, biedaczek.
Opalizująca elektrycznością sylwetka Theriona na chwilę przygasła, po minie poznać można było, że Therion o czymś myśli, jednak po krókiej chwili najwidoczniej przestał.
-Ruszam z Wami, żono. Widzę, że Wy już macie swoje wierzchowce. Nie chciałem straszyć psów (wiecie, jak one nie lubią Pimpusia), więc zaparkowałem swojego Gorthaura za murami twierdzy.
-No nie patrz tak na mnie żono. Nie myślisz chyba, że puszcze Cię na wyprawę zupełnie samą. - zauważywszy niechętne spojrzenia współklanowiczów szybko dodał - w towarzystwie dwóch gołowąsów i Fincha - to trio po prostu musi ściągnać na siebie wszystkie nieszcześcia z promienia przynajmniej trzech mil. Nie ma mowy, jade z Wami.
Dobra chłopaki, wracamy do łóżek - Halkione była po prostu wniebowzięta - Therion postanowił nam towarzyszyć. Dzięki temu możemy być pewni, że nasza 'przygoda' - słowo to wypowiedziała z taką jadowitością, że nawet konie położyły uszy po sobie - przerodzi się w niezakłuconą przeciwnościami losu niedzielną przejażdzkę.
-Ależ Kochanie, jesteś niesprawiedliwa.
-Ostatnio zdematerializowałeś całą GÓRĘ, bo stanęła nam na drodze. Nie może być chyba nic nudniejszego, niż 'przygody' w Twoim towarzystwie. Już przeglądanie papierów klanowych jest bardziej pasjonujące i tym mam się właśnie zamiar zajć. Wam - tu zwróciła sie do Sielkika, Fincha i Fistandantilusa - dziękuje, za dobre chęci, ale wracajcie już spać.

To rzekłwszy Halkione ruszyła szybkim krokiem w kierunku twierdzy.

-Dobrze, sama tego chciałaś. Przywdzieje mój strój podróżny a boskie moce odwiesze na kołku.
-Zawsze mnie to zastanawiało - rzekł Fistandantilus - dlaczego nigdy nie zmieniasz się w wielkiego rycerza w pięknej, pełnej zbroi, albo maga we wspaniałych szatach, czy kogokolwiek, kto wygląda choć trochę reprezentatywnie. Ale nie, Ty zawsze musisz wyglądać jak starzec w połatanych mnisich szatach brudno-mysiego koloru. Pamiętasz, ostatnio karczmarz nie chciał Cię wpuścić do gospody, bo: 'pod tym brudnym pledem na pewno jest masa wszy, które rozejdą mi się po lokalu, a poza tym nie chce, żeby ten brudas straszył mi gości' - zapiszczał Fistan wysokim głowem. - Możesz być każdym, a wybrałeś, by być nikim.
-Właśnie, Fistandantilusie - rzekł niezrażony Therion - dlatego, że mogę być każdym, wybrałem bycie nikim. Ciągle być wielkim, wspaniałym i niezwyciężonym? Przeciesz to nudne. Ja wole przygody przeżywać będąc tym - tu wskazał na swoją nędzną powierzchowość - za jedyną broń mając tylko to - Therion wskazał swoją głowę.
-Co to za broń? - spytał Sieklik - Co Ty mi zrobić, nie dysponujesz nawet odrobiną mocy, a ja jestem Magiem.
-Mogę tyle - Therion niespodziewanie walnął Sieklika swoim podróżnym kijem w głowę - wiedząc, że nic mi nie zrobisz. Bo dziś używając magii wyczarowałes sobie wodę, ubrałeś i wysuszyłeś. A to oznacza, że nie zostało Ci już ani odrobiny many. Teraz zabije Cię nawet dzieciek ze sztyletem.
-Ciebie natomiast Fistanie - ciągnął Therion - zapewnia, że gdzieś, gdzie każdej dachówki nie znasz jak własnej kieszeni, gdzie czasem może być śliski mech, zmurszały korzeń, obluzowana dachówka, Twoja zręcznośc, którą się tak szczycisz (i popisujesz) przywiedzie Cię jedynie do złamanego karku. I stanie się to szybciej, niż sobie wyobrażasz.
-Dlatego ja będe podróżował z Wami, by chłodzić trtochę wasze młodzieńcze głowy i by pokazać wam, że prawdziwa przygoda, to nie zamki, rycerze, księzniczki i pokonywanie potworów. Prawdziwa przygoda to brud, niewygoda i spanie pod gołym niebem, dzieląc łoże z robactwem. Przygoda to obtarte stopy, boląca dupa (od siodła) i bardzo czeste ucieczki przed silniejszym wrogiem. I tego właśnie doświadeczymy. W drogę więc!

Humor i zapał w ekipie drastycznie podupadły. Już nikt się tak do przygody nie palił, wszyscy zaczeli ważyć wszystkie 'za' jak i wszystkie 'przeciw'.

Widząc to Therion łagodnie rzekł.
-Chyba nie powiecie mi, że zawierzyliście słowom zdziwaczałego starca, który nie zawsze wie co mówi? - tu wybuchł gromkim śmniechem - To może być naprawdę ciekawe przeżycie.
- Chopcze - zwrócił się Therion do stajennego - przyprowadz mi jakiegoś konia ze stajni. Tak, może być ten kasztanek. To Ona? Coś takiego, może wypada mi się przed damą pokłonić, bo mnie jeszcze zrzuci? Jak się będziesz nazywała moja mała - spytał sam siebie Therion gładząc konia po chrapach - wiem, będę cię wołał Płotka!

Wybacz Dragonesie, że Cie nie uwzględniłem, ale jak zaczynałem pisać, tpo jeszc ze Twojego posta nie było Wink Od razu przestroga i prośba do reszty - gdy piszecie, zróbcie najpierw posta o treści'piszę' a później go edytujcie, to unikniemy takich sytuacji na przyszłość Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Halkione
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2005
Posty: 3742
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 0:26, 11 Kwi 2007 Powrót do góry

Halkione przyjrzała się krytycznie mężowi. Skarania boskie z nim czasem.. Najpierw zrobił wejście smoka, oślepił klanowe rumaki bojowe, rzucił mimochodem coś o demonie zaparkowanym u wrót twierdzy, po czym wygłosił pochwałę skromności i prostoty.
Swoją drogą, ciekawe, czy Straż Miejska Veckell nie wyciągnie wobec klanu kolejnych finansowych konsekwencji- tym razem za trzymanie groźnych demonów pod murami. A to by oznaczało kilka dodatkowych papierów do rozliczenia…
- Kochanie, zabierz tą swoją potworę spod bramy, zanim dostaniesz kolejny mandat za złe parkowanie. Poza tym dopóki on tam stoi, nasze konie nie ruszą się z miejsca. Nie rób takiej miny- kaganiec, który ma Pimpuś prawdopodobnie niewiele je ośmieli..
- Moi bohaterowie- zwróciła się do nieco zniechęconych oczekiwaniem klanowiczów- chyba czas wyruszać na spotkanie naszej wielkiej przygody? Niezależnie od tego, czy czeka nas wojna, czy też niedzielny piknik- znacząco spojrzała na Theriona, po czym zawróciła Hidalgo i skierowała się stępa do bram twierdzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klonus
Obserwator



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Śro 11:57, 11 Kwi 2007 Powrót do góry

Gdy grupa wyjechała z twierdzy, zauważyła wóz stojący nieopodal. Dziwaczny to był pojazd, wsparty na jednej osi, ale za to na dwuch nadmiernie wielkich kołach. Dodatkowo zaprzężony doń został nie normalny koń, a wielki jaszczur. Lejce trzymał równie dziwny z wyglądu osobnik, Klonusem zwany. Zauważywszy grupę podjechał do nich z wolna, ukłonił się zamaszystym ruchem i rzekł:
- Witam pieknie - po czym dodał niepewnie - jeszcze przed chwilą stał tu sobie pod waszymi murami pewien... - zrobił kilka kół w powietrzy smukłą ręką, jakby nie wiedział, co powiedzieć - ...stwór. Nie wiedziałem właśnie, czy potrzebna wam pomoc, czy raczej gości się nie chcecie spodziewać...
Dopiero teraz chudzielec spostrzegł, a raczej rozpoznał, boga i krzyknął:
- O boże... znaczy... em... witam pieknie boga, nie wiedziałem... znaczy... w każdym razie witam. Czy można sie do orszaku przyłączyć? Jam niegodny, wiem, ale może... byłbym zaszczycony...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
1therion
Administrator
Administrator



Dołączył: 17 Cze 2005
Posty: 1862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gród nad Pisią

PostWysłany: Śro 23:33, 11 Kwi 2007 Powrót do góry

-Tia... -Therion zrobił zakłopotaną minę i podrapał się po głowie - mam nadzieję, że takie rozpoznawanie więcej się nie zdarzy, trochę to krępujące. Ale cóż, trudno wymagać, żeby coś ukryło się przed Obserwatorem, którego rolą jest widzieć i wiedzieć. Mogę Cie uspokoić, Pimpuś z nami nie jedzie, odesłałem go do domu.
-Mości sojusznik - Halkione podjechała do dziwnego pojazdu, na ile tylko koń pozwalał (dzisiejszy dzień był obfity w mocne wrażenia dla biednych wierzchowców) - wyprawa zatacza coraz szersze kręgi. Czujemy się zaszczyceni, że chcesz do nas dołączyć. Zapraszamy do naszego 'orszaku'.
-A gdzie właściwie jedziemy? - spytał Sieklik.
-Może w Pelori.
-Nie, pojedźmy nad Nivrim. Słyszałem, że o tej porze roku jest tam naprawde malowniczo.
-A może labirynt? W tak dużej grupie na pewno uda nam się w końcu znaleźć wyjście. Słuchajcie, mam nawet taki plan, kupimy wiele kłębków wełny i...

Therion w ciszy przysłuchiwał się dyskusji.
-To wszystko już było. Co za frajda wyjeżdzać na wielką przygodę w miejsca tak dokładnie już zbadane?
-Co proponujesz?
-Pojedźmy tam, gdzie nikt jeszcze nie dotarł. Udajmy się w miejsce, którego jeszcze żaden kartograf nie naniósł na swoją mapę. Udajmy się w nieznane, to dopiero będzie wyzwanie. Jedźmy do Zumbershwainu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Halkione
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2005
Posty: 3742
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:08, 12 Kwi 2007 Powrót do góry

Halkione spojrzała zaskoczona na męża. Czyżby mityczna kraina rzeczywiście istniała? cóż, w końcu jest bogiem, chyba wie, co zostało stworzone. W akademii magii sporo o tej krainie czytała... właściwie to powinna była czytać sporo, ale jakoś zawsze Magiczne-Rośliny-Zumbershwainu przytrafiały się innym, podczas gdy ona spędzała godziny nad bestiariuszami wszelkich krain. I właśnie w takim bestiariuszu Zumbershwainu natknęła się na Tambylców. Intrygujące istoty, czyżby dane jej było je spotkać?
- A więc Zumbershwainu! Szykuj się- nadchodzimy! -spięła konia, który po raz kolejny dziś został zmuszony, by stanąć dęba. Hidalgo zaczynał powoli mieć dość tych filmowych sztuczek.- Kto ostatni na trakcie, ten rdzewiacz! - znając możliwości swego wierzchowca Halkione zamierzała nakłonić go jeszcze, by wykonał efektowny obrót w miejscu, przysiąście na zadzie i ukłon, zanim puszczą się pełnym galopem. Hidalgo parsknął. Spuścił łeb. Otrząsnął się. Wszyscy pozostali pognali przed siebie. Hidalgo ruszył spokojnym stępem. Obok Halkione, kołysząc się na boki, przedreptał osiołek z Finchem na grzbiecie. Hidalgo odprowadził go przyjaznym spojrzeniem. Dało się słyszeć turkot kółek, Halkione odwróciła się, by zobaczyć zbliżający się wózek Klonusa, z człapiącym na przedzie jaszczurem. Klonus skłonił sie Halkione, szepnął jakieś niezrozumiałe słowa i jaszczur przeszedł do kłusa.
- No pięknie- westchnęła Halkione- siedzący dotąd na jej ramieniu wogul rozprostował skrzydełka i poderwał się do lotu. Podleciawszy kawałek, dogonił wózek Klonusa i przysiadł na oparciu. - I Ty Brutusie przeciwko mnie- jęknęła Halkione- zapamiętam ci to Fitukincie, ot co. - powolutku, właściwie coraz wolniej zbliżali się do oczekującej nieopodal grupki.
- Wiecie, chłopaki, chciałam Wam dać fory... - Hal chwyciła się ostatniej deski ratunku, pozwalającej wyjść z twarzą. Hidalgo parsknął ostrzegawczo - no dobra.. właściwie to było trochę inaczej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Raenef
Zwiastunik Zagładki
Zwiastunik Zagładki



Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:05, 13 Kwi 2007 Powrót do góry

Reguła mojego zakonu nie pochwala zbyt długiego spania, więc jak co dzięń wstałem zanim jeszcze dniać zaczęło.

Ubrałem się i skierowałem do Kaplicy na chwilę. Przywitać się w ten piekny dzień z Bogiem Therionem oraz pozostałą plejadą Bogów.
- Hmmm - pomyślałem - najwyraźniej dzisiaj wstałem najwcześniej gdyż w kaplicy nie było nawet zapalonych świec. Zapaliłem świecę, ukląkłem i rozpocząłem modlitwę poranną.

Następnie kroki swe skierowałem do mojego pokoju. Założyłem zbroję. Przygotowałem miecz, tarczę. Pora poćwiczyć fechtunek.

Jakież było moje zdziwienie kiedy próbując wyjść na ulicę o mało co nie przejechał mnie wóz ciągnięty przez....
..sam nie wierzę co widziałem..wóz ciągnięty przez jaszczurkę. Nie zdarzyłem się dokładniej przyjrzeć kiedy obok mnie przemknęły kolejne wierzchowce.

- Gdzieś się pali? - krzyknąłem za podróżnymi - Chyba mnie nie usłyszeli. Dziwna to grupa. Pojadę za nimi i zobaczę co się dzieje. Może ktoś będzie potrzebował pomocy. Zabije się dziewicę, uratuje smoka. tfu. Odwrotnie.

Skoczyłem czym prędzej do stajni po mojego rumaka bojowego o wdzięcznym imieniu Stokrotka (czyżby słyszał śmiech...? <wysuwa ostrze z pochwy> Pewnie się przesłyszałem.) Wskakuję na niego i galopuję za podróżnymi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pią 23:33, 13 Kwi 2007 Powrót do góry

Kompania prowadzona przez Theriona wyjechała poza miasto wzbijając za soba tumany kurzu. Nikt, oczywiście poza przewodnikiem wycieczki, nie wiedział, dokąd jechali. Tak przynajmniej sądzili. W końcu skoro bóg rzucił tę propozycję, to powinien wiedzieć, gdzie znajduje się Zumbershwain. Jednak nie znalazł się odważny, który zakwestionowałby autorytet ich patrona i spytał, czy wie dokąd jechali... Wiadome było tylko to, że jada w kierunku północnym. Podążali więc posłusznie za Therionem i starali się nie okazywac zmęcznia. Było to jednak dosyć trudne, zważywszy na fakt, że jechali już pół dnia bez żadnego postoju. W końcu musieli stanąć z powodu osiołka Fincha, który odmówił dlaszej podróży po tym, jak zjadł swoją marchewkę. Jednak zaradna Halkione zmaterializowała natychmiast nowe warzywo dla osła i ruszyli dalej. Therion z żoną na czele orszaku, za nimi Klonus ze swoim dziwacznym powozem, i jeszcze dziwniejszym "rumakiem", o ile można go tak nazwać, dalej Fistandantilus, Dragoones i na samym końcu wesoło gawędzący ze sobą Sieklik i Finch. Sieklik zastanawiał się jak to jest... Gdy w czasach nauki w Szkołach magicznych czytywał książki i powieści o wyprawach takich jak ta, bohaterowie zawsze pędzili jak szaleni, wdychali świeże powietrze i oczywiście nie mogło zabraknąć wspaniałego poczucia wolności. Tymczasem czarodziej czuł najwyżej, że wolno to oni jadą, powietrze wcale nie byo pierwszej jakości, a do tego odnosił dziwne wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Jednak pomimo zdwojonej czujności nie zauważył niczego oprócz zwierząt w leśnym gąszczu. A może to wcale nie były zwykłe zwierzęta..? Starał się o tym nie myśleć. Na wszelki wypadek wypił jeden z wziętych ze sobą eliksirów many, by być gotowym do walki. Jednak reszta dnia minęła bardzo, ale to bardzo spokojnie, aż po zachodzie słońca Therion zarządził postój w środku jakiejś nie znanej nikomu puszczy. Czarodziej pomyśłał, że to może być las Taur-Im-Duinath, ale przecież w taki mtempie w jeden dzień nie dotarliby nawet do podnóża Gór Ered-Luin. Tymczasem Finch poszedł uwiązać konie (no i oczywiście osiołka), jaszczur Klonusa został uwiązany przez swojego pana, Fist ćwiczył fechtunek, Dragoones opowiadał Sieklikowi o trudach kasty rzemieślników, a Halkione i Therion rozpalili ognisko. Powracający Klonus przyturlał beczułkę piwa, która została szybko opróżniona, a za nią następnych kilka. Sieklik pamiętając swoje wcześniejsze doswiadczenia z tym trunkiem, starał się nie pić za dużo. Jednak, jak za czasów szkolnych, gdy pierwszy raz był karczmie, wypił za dużo. A raczej nie wypił za dużo, tylk ojego głowa była zbyt nieprzystosowana do takich ilości alkoholu. Tak więc, gdy wszyscy zaczynali rozchodzić się do łóżek, a raczej w różne kąty polanki, na której przyszło im nocować, Sieklik popełnił chyba największe głupstwo, jakie można było popełnić. Chociaż ledwo stał na nogach, uparł się, że to on zgasi ognisko. Wziął się za to, gdy współtowarzysze podróży juz pozasypiali. Jednak w obecnym stanie umysłu nawet tak oczywiste pojęcia jak ogień i woda mogą się przecież pomylić... Pozostałych obudziło światło rozchodzącego się błyskawicznie po suchym mchu i trawiącego okoliczne drzewa ognia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Raenef
Zwiastunik Zagładki
Zwiastunik Zagładki



Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:59, 14 Kwi 2007 Powrót do góry

Przedziwna kompania jechała sobie spokojnie w kierunku Lasu Taur-Im-Duinath. Nie sposób było nie zauważyć, że jeden obdarty dziadyga cieszy się olbrzymim szacunkiem. W sumie nie wiadomo dlaczego...

Zatrzymali sie na polanie. Najwyraźniej postanowili odpocząć. W tym momencie jednak popełnili bardzo nierozważny błąd. Po pierwsze zaczęli pić z beczułki (podejrzewam jakiś alkochol) i nie wystawili warty.

Lasu Taur-Im-Duinath słynie z dwóch rzeczy. Pięknych krajobrazów i paskudnie dużej ilości wolno latających wilkołaków. No cóż. Zatrzymałem się w pewnym oddaleniu od obozowiska. Nie chciałem być zauważony. Poprzyglądam się - pomyślałem.

Część z wędrowców zaczęła odczuwać już skutki picia tego szatańskiego napoju. Postanowili położyć się spać. I wtedy zaczęła się katastrofa. Jeden z obozowiczów najwyraźniej przesadził z alkoholem. Zamiast ugasić ognisko spowodował, iż ogień zaczął się rozprzestrzeniać po suchej trawie. Ten moment upatrzyła też sobie banda 5 wygłodniałych wilkołaków.

Nie mogłem patrzeć jak pijana kompania zostaje pożarta przez te paskudztwa. Wyciągnąłem miecz z pochwy. Zrobiłem ręką znak krzyża i ruszyłem do ataku z imieniem Boga na ustach.

- ZA THERIONA!!!! ......


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Sob 9:01, 14 Kwi 2007 Powrót do góry

Wszyscy zaczynali się kłaść. Sieklik zaczął bawić się ogniem, niby chciał ugasić, niby nie. Fist już sam nie wiedział, o co chodzi temu magowi. Wszyscy kładli się nieco wstawieni. Fist jako że nie pija alkoholu, patrzył całkowicie trzeźwo na wszystko. A sprawa rozprzestrzeniającego się ognia wielce go rozbawiła. W niedługim czasie na polanę wbiegło pięć wilkołaków. Jakie milusi pieseczki... – szepnął do siebie Fist. Już miał biec się z nimi pobawić, gdy na polanę wbiegł jakiś nieznany paladyn. ZA THERIONA !!!! – krzyknął. Rozbawiony całą sytuacją zeskoczył z drzewa, na którym obserwował otoczenie i gwiazdy. Dotarł na środek polanki i Krzyknął – Wstawać...Szykuje się niezła zabawa...łaaa... – wszyscy zaczęli się zbierać i szykować. Słysząc krzyk dwa wilkołaki skierowały się w jego stronę. Fist spojrzał na nieznajomego, który męczył się z jednym w wilkołaków, i w tym momencie wybuch śmiechem. Wszyscy już się zabrali. Sieklik starał się okiełznać płomienie, by już się nie rozprzestrzeniały i przypadkowo podpalił jednego z napastników, widząc to stojący koło palącego się odskoczył w bok. Hal wstała potrząsnęła głową. Rozejrzała się. Rzuciła jakiś czar na palącego się, który padł martwy. Pozostały jeszcze cztery. Z jednym walczył paladyn, jeden nie wiedział, co zrobić i ruszył na Hal i dwa pozostałe goniły Fista, który śmiał się jak dziecko bawiące się w berka. Wszystko wyglądał dość niepozornie. Ale ucieczka dała złodziejaszkowi czas na rozeznanie w terenie. W pewnym momencie śmiech się urwał. Fist zrobił salto od drzewa, które wcześniej sobie wypatrzył. Wiedział, że mu się uda. Tuż przed lądowaniem wbił sztylet w szyje wilkołaka, rozrywając rdzeń kręgowy. Dzięki swej szybkości zdołał kopnąć drugiego napastnika w pysk. P czym nadal się zaśmiewając zaczął biec dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sieklik
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Sob 12:33, 14 Kwi 2007 Powrót do góry

Sieklik stracił równowagę i może zabrzmi to niepoetycko, ale po prosu urwał mu się film. Gdy się obudził, wszystko wirowało i było strasznie niewyraźne. Dookoła panował zamęt i było bardzo głośno... No i jakoś tak strasznie gorąco... To pewnie to piwo tak mnie rozgrzało... Pomyślał sobie Sieklik. Gdy zaczynał wyostrzać mu się wzrok, dostrzegł, że już chyba jest dzień- niebo było pięknie pomarańczowe. Drzewa z jakiegoś powodu też... Ach! To jesień! No oczywiście, że to już jesień! Tylko czemu wszyscy tak biegają..? O co cała ta awantura..? Przecież zgasiłem ognisko, tak jak prosiliście... Gdy do wyostrzonego obrazu doszedł fakt, że ten się odrobinę ustabilizował, wszystko zaczęło być widoczne jak na dłoni. Do czasu, gdy usiłujący wstać Sieklik upadł na twarz... Gdy się podniósł, zobaczył nad sobą wielki włochaty pysk- Grzeczny osiołeczek, chcesz jeszcze jedną marcheweczkę? Przyniosę Ci z torby Fincha za chwilkę. Uuu! Śmierdzi ci z pyszczka, jak sto pięćdziesiąt! Chyba naprawdę przyda ci się marchewka. I poszedł do torby Fincha zostawiając wilkołaka z naprawdę oszołomioną miną. Gdyby z otaczającej Sieklka scenerii wyciąć pożar, toczącą się dookoła bitwę i wściekłe wilkołaki, możnaby pomyśleć, że goni węża i dlatego idzie zygzakiem. Jednak w tych okolicznościach nikt nie zwrócił na niego uwagi... Sieklik beztrosko zygzakował sobie do uwiązanych koni i tam upewnił się po raz pierwszy, że jest pijany... Zobaczył uwiązanego na sznurku osiolka Fincha... Ale przecież oiołek Fincha jest po drugiej stronie polany... Mam chyba zwidy...- Jednak nie zastanawiając sie nad tym dłużej czarodziej wziął marchewkę i ruszył spowrotem do Chnifa, żeby go nakarmić. Jednak tego tam nie było. Sieklik zaczął szukać zwierzaka. Gdy tak błąkał się wśród zamętu, napotkał wilkołaka. To był drugi powód, dla którego postanowił, że więcej nie będzie już pił... Skąd miałby się tu wziąć wilkołak za dnia?! Odepchnął go i pozygzakował dalej. Ten wilkołak jednak nie stał osłupiony, tylko rzucił się na czarodzieja. Sieklik zirytowany sytuacją krzyknął- Dosycz tego Fiszt, zaszynasz wkurzacz mnie tym zachodzeniem od tyłu mnie wkurzacz! Daj szobie sziana daj!- W tym samym momencie prawdziwy Fist poderżnął gardło bestii. Ta, którą poczatkowo Sieklik wziął za Chnifa, leżała już martwa na środku polany. Widać, że dostała silnym zaklęciem. Ostatni wilkołak, na wpół spalony, ale także wyraźnie przebity mieczem właśnie dogorywał gdzieś niedaleko. Sieklik tymczasem zdenerwowany na Fista poszedł na długi spacer, by ochłonąć.
(...)
-Sieklik! Gdzie jesteś?!
-Sieklik!

Towarzysze podróży szukali czarodzieja najpierw opodal obozowiska, potem w środku lasu. Przecież nie mogły go zabić... Jego ciało byłoby gdzieś w obozowisku. Żaden z wilkołaków nie uciekł z jego terenu... Nagle zabrzmiał głos Dragoonesa- Znalazłem go! Znalazłem! Chodźcie nad rzekę!
(...)
Sieklik poczuł na sobie chlust zimnej wody... Musiał przez sen rzucić swoje codzienne zaklęcie rozbudzające... Nie, to Klonus oblał go zimną wodą... Co się stało? A tak, przypomniał sobie głupi żart Fista, po którym poszedł ukoić nerwy nad rzeką. Chyba zasnął obserwując stadko kaczek. Co się stało, że wszyscy przyszliście przerywać mi drzemkę?! Zaprowadzili Sieklika do obozu, by zbierać się do drogi. Widząc zwęglone drzewa i poszarpane zwłoki wilków spytał się- Co tu się stało?! I czemu nikt mnie nie zawołał?! Pomógł bym wam rozprawić się z tymi wilkami! A tak? Widzę, że ktoś tu nieudolnie próbował odgonić je ogniem i wywołał tylko pożar... Ech... Nie wiem, jak wy daliście sobie beze mnie radę, ale następnym razem będę musiał was bardziej pilnować...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin