FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wszystkie drogi prowadzą do Vackell Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Amram Ostatni Pomazaniec
Wysłannik Miasta Schronienia



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto Schronienia

PostWysłany: Pią 12:10, 19 Maj 2006 Powrót do góry

Amram rozumiał... rozumiał ich doskonale. Ale wiedział, że narzucone przeznaczenie i tak w końcu ich dosięgnie. Przepowiednia ich wybrała, więc dopełni się. Czy tego chcą, czy nie...

Tymczasem kapłan i Gothar studiowali nadal szyfry na ścianie, co trwało już jakiś czas. Reszta siedziała z tyłu, rozmawiając lub żałując, że nie ruszyli razem z Krigiem i Tajrą.

- Siedem chmur i ziemia... Co to może oznaczać... - Myśleli mężczyźni pochylający się nad ścianą. - Przecież te znaki nic nie oznaczają. Jakieś kreski, kropki, istne hieroglify.
- O ile wiem - wtrąciła Leyla - to w rejonie gór Pelori nie było żadnych ludów posługujących się tak odmiennym językiem.

Ich nerwy były na włosku. Chcieli zrezygnować.[/url]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Deithe, Serce Mroku
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szare Pustkowia (Warszawa)

PostWysłany: Pią 20:14, 19 Maj 2006 Powrót do góry

Dwójka bohaterów opuszczała właśnie świerkowy zagajnik, stanowiący swoiste wrota ku Wąwozowi Kości. Przed nimi z pomiędzy drzew, można było już dostrzec zbocze gór i przecinającą ją czarną szramę wąwozu.
Gdy minęli już ostatnie drzewa, coś zmieniło się w powietrzu. Nieznacznie, ale wyczuwalnie. Oboje odruchowo położyli dłonie na rękojeściach mieczy i wtedy świat zginął w błękitnym błysku...
Gdy świat powrócił na swoje miejsce, zobaczyli przed sobą sylwetkę spowitą w czerń, wybiegającą z niestabilnego portalu międzywymiarowego. Człowiek, bo był to człowiek, zrobił kilka niepewnych kroków i padł na kolana zasłaniając sobie oczy. Portal zamknął się i zniknął, równie niespodziewanie jak się pojawił. Postać wstała niepewnie, mrużąc urażone oczy.
Przybysz powiódł niepewnym wzrokiem, wzdłuż ostrza, wycelowanego w siebie miecza; i napotkał podejrzliwy wzrok Krige’a.
- Kim jesteś? – zapytał, szorstko wojownik.
- Nich ma’as ralnet drek’na – odparła postać z pogardą w niezrozumiałym języku.
- Jak nie umiesz mówić po ludzku, to cię nauczę...
- Krige, poczekaj chwilę – powiedziała Tajra – najpierw musze się czegoś dowiedzieć.
Na dźwięk jej głosu, mężczyzna odwrócił się w jej stronę, a wyraz pogardy zastąpił szacunek... i strach? Przybysz pośpiesznie dotknął dłonią trzy razy gardła i pokłonił się nisko. Potem zaczął szybko przemawiać:
- Sługo Pieśni, błagam wybacz mnie niegodnemu, w żaden sposób nie chciałem urazić ani ciebie, ani twego niewolnika pani...
- A kim są twoi przyjaciele? – przerwała mu Tajra, zdziwiona, ale i rozbawiona dziwacznym zachowaniem przybysza. Ten rzucił krótkie przerażone spojrzenie w miejsce z którego sam przyszedł, a potem uśmiechnął się kwaśno.
- Bardzo sprytnie pani.
- To co z nim zrobimy? – spytał się Krige, mężczyzna popatrzył się na niego z ukosa.
- Pozwalasz mówić do siebie niewolnikowi tym tonem, sługo Pieśni?
- On nie jest moim niewolnikiem – Tajra zmarszczyła brwi – i lepiej to sobie zapamiętaj.
Wyraz zdziwienia nie znikał z twarzy przybysza, ale pokłonił się on Krige’owi, po chwili wahania dotykając dłonią trzy razy serca. – Wybacz, czcigodny panie, nie wiedziałem...
Krige wzruszył tylko ramionami.
– Więc, co robimy?
Tajra po chwili zastanowienia powiedziała:
- Może nam się przydać – popatrzyła krytycznym wzrokiem na przybysza – potrafisz coś?
- Oczywiście pani – mężczyzna uśmiechnął się, wyciągną rękę, która stanęła w magicznych płomieniach.
- No nie wiem... – odparł Krige.
Popatrzyli na cienie powoli okrywające góry i pomyśleli o smokach i innych bestiach kryjących się w mroku...
- Przyda nam się mag – zadecydowała Tajra i Krige tym razem nic nie powiedział.
- Jak cię zwą magu?
- Deithe, sługo Pieśni – czarodziej skłonił się ponownie.
- A więc pójdziesz z nami do Vackell, Deithe.
- Tak zrobię, pani – kolejny ukłon.
Krige powiedział coś niezrozumiałego, co brzmiało jak „ale ja cię przypilnuję”...
- Świetnie idziemy, w drogę, gdzieś tam czeka na mnie gorąca kąpiel – powiedziała Tajra i ruszyli przed siebie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Pon 11:05, 22 Maj 2006 Powrót do góry

Ruszyli więc w dalszą drogę we trójkę. Tajrze nie podobała się dziwna uległość Deithe. Fakt, przyzwyczajona była do tego, że ludzie okazywali jej posłuszeństwo, ale jego postawa jest raczej podejrzana. Można by pomyśleć, że specjalnie pojawił się na ich drodze... i tak ją dziwnie nazywał... Sługa Pieśni... Tajra uśmiechnęła się do swoich myśli spoglądając na idącego przed nią maga - Ja sługą pieśni - myślała - dobre sobie. To pieśni mi służą...
Krążąc myślami wokół postaci Deithe bardka nie spostrzegła nawet, że krajobraz który mijali zmienił się. Równinne łaki zastąpiły liczne pagorki i wgłębienia, w których stała woda. Grunt stał się bardziej skalisty. Krige zatrzymał się i odwrócił do dziewczyny i maga - Uwaga, jestesmy prawie na miejscu...
Faktycznie. Tajra spojrzała przed siebie i dopiero teraz zobaczyła, że stoją praktycznie u podnóży gór, których szczyty, ginęły w chmurach...
- Ta... Góry Periori - Krige wyraźnie się ożywił - Mówią, że tylko głupcy się w nie zapuszczają. Pełne smoków i innego plugawego zwierza...
- Dobra, dobra - przerwała mu Tajra widząc, że zanosi się na dłuższy wykład - Chodzmy jak mamy iść... - Ruszyła przed siebie śmiałym krokiem. Jednak po przejściu kilkunastu kroków stanęła zdziwiona - A niby gdzie jest ten wąwóz bo go jakoś nie widzę...
- Krige uśmiechnął się z wyższością - Złudzenie optyczne... Powiadają, że w tym miejscy chłodne powierrze spływajace ze szczytów gór miesza się z cieplejszym równinnym powodując taki miraż... Zobaczcie... - Podszedł do nienaturalnie stromego stoku i wyciagnął w jego kierunku dłońi zawachlował tuż przy samej jego powierzchni. Ziemia zawirowała wokół ręki Krige jakby była z powietrza. Krige tym czasem wepchnął głębiej rękę, która zniknęła za wirująca mgiełką...
- To jak - zaśmiał się Krige - Panie przodem?
Tajra już zamierzała przejść przez ta dziwna granicę, gdy odezwał się Deithe - Pozwól Sługo Pieśni, że ja pierwszy to zrobię...
Tajra ztaksowała go badawczym spojrzeniem i wyraziła zgodę - Dobra - pomyślała - jakby co to ciebie nie mnie...
Z zaciekawieniem przygladała się jak mag znika nagle zostawiając za soba jedynie wirująca mgiełkę.
Druga przeszła Tajra. Spodziewała się czegos niezwykłego, ale nic takiego się nie wydarzyło nawet nie poczuła jak znalazła sie po drugiej stronie tuż przy stojacym Deithe. Jednakże góry wyglądały teraz trochę inaczej. Okazało się, że ścieżka prowadzi teraz paradoksalnie w dół rozchodząc się w dolinę pełna bujnych traw i kwiecia...
- Nie widzę wąwozu - Dziewczyna rozejrzała się wokoło - Ależ tu pieknie...
- Niech nie omami cię ten widok. To miejsce jest śmiertelnie niebezpieczne - odezwał sie Krige, który stanął własnie za plecami bardki.
- E... Przesadzasz. Takie miejsce jak to nie może być takie straszne... Ale dość stania. Im szybciej znajdę się w wannie tym lepiej... Gdzie jest ten wąwóz?
Tam bardko - Deithe wskazał reką drugi koniec doliny, który przeradzał się w skalisy jar.
- Ach... rzeczywiście - dziewczyna uśmiechnęła się - Chodzmy więc
Wędrowali kilkanaście minut piekną dolinką zbliżajac się nieuchronnie do wąwozu kości. Tajra po raz pierwszy od początku wyprawy była w dobrym nastroju. Być moze to górskie powietrze tak na nią działało... Nagle Tajra zobaczyła ogromny cień sunący po ukwieconej łące - Jaka dziwna chmura - pomyślała bardka i spojrzała w niebo, by zobaczyć kiedy znów wyjdzie słońce. Cichy jęk wyrwał się z jej pieknych ust, gdy zobaczyła ową "chmurę". Olbrzymi smok właśnie zaczynał pikować w ich stronę.
- o cholera, smok - krzyknął Krige - Na otwartej przestrzeni jesteśmy zgubieni. Szybko biegiem do wąwozu. Tam może będziemy mieć większa szansę... - I pierwszy rzucił się do biegu. Tajra i Deithe wównierz otrząsnąwszy się z pierwszego szoku popędzili do nieodległego parowu.
Smok plunął ogniem w uciekające postaci i strumień ciekłego ognia rozprysnął się tuż za Tajrą. Syknęła z bólu gdy drobne palące krople zetnęły się z jej ciałem. Smok tym czasem minął ich i zawrócił w powietrzu przymierzając się do kolejnego ataku.
Deithe widząc, że gad po raz drugi wypuścił strumień płynnej siarki, przezornie wyszarował nad ich trójka pole siłowe, które skutecznie jak tarcza nie przepuściło płomieni
- Ech, magiem być - Tajra popatrzyła z uznaniem na czarodzieja.
Dobiegli tym czasem do Wązozu
- Wąski i mały jest jakiś - Tajra rozejrzała się szybko do okoła - Tam jest nisza - wskazała wzrokiem przynajmniej od góry będziemy osłonięci.
Gdy siedzieli ciasno skuleni pod skałą a smok krążył po niebie wypatrujac ich trojga Krige zaczął mówić - Wąwóz poczatkowo jest wąski, dopiero później się rozszerza. Póki co smok nam nie zagraża ale przecież nie mozemy tu tak kwitnąć...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amram Ostatni Pomazaniec
Wysłannik Miasta Schronienia



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto Schronienia

PostWysłany: Pon 11:54, 29 Maj 2006 Powrót do góry

Spogladali na Amrama, ktory wygladal jakby zaraz mial wyjsc z siebie. Jeszcze nie widzieli, zeby byl az tak niezrownowazony. Oczy zapadly sie, usta drzaly zacisniete, piesci uderzaly raz po raz w sciane z niewyjasnionymi slowami. Opadl na kolana.

- NIe wiem... naprawde nie wiem...
- Moze tak sobie tutaj siedzmy, a los sam nas odnajdzie, he? - Zaironizowal Gothar.

Gothar juz dawno zrezygnowal z przypatrywania sie hieroglifom, siedzial teraz nieopodal i przygladal sie jak niektorzy z grupy sleczeli nad sciana, nic nierozumiejac. Po chwili do kaplana podszedl Dragonees.
- Amramie... jak brzmiala przepowiednia?
- "Siedem chmur, potem ziemia, gdy skonczysz to mnie poinformuj" Czy jakos tak...
- Aha... bo tak pomyslalem... Z ta ziemia i chmurami... Moze to wcale nie chodzi o napis, nie o slowa... Moze ma to prostsze znaczenie...
- Co masz na mysli? - Wszyscy przysluchiwali sie Dragoonesowi z zaciekawieniem.
- Chmury sa w gorze. Ziemia jest w dole... - Podszedl do jednej z kolumn pisma. - Spojrzcie. Ten znak, tu na dole jest inny, niz reszta znakow w tej kolumnie. Zacznijmy od niego. Siedem chmur - siedem linii wyzej... - Przesunal palcem po scianie w gore, wszyscy zamarli w bezruchu. Najechal na znak, ktory byl siedem linii wyzej, ale nic sie nie stalo.

- A potem ziemia... - mruknal Amram i gdy jeszcze Drago trzymal dlon na swym znaku, kaplan dotknal znaku o jeden nizej od poczatkowego.

Sciana zajaskrawila sie na czerwono.
- chyba sie udalo!

Nagle cos kolatnelo, drzwi sie za nimi zamknely, a sufit zaczal powoli zjezdzac w dol...
- Niewlasciwa kombinacja... Dobrze kombinowalismy, ale kolumna jest niewlasciwa! Szybko, szukajmy poprawnej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Deithe, Serce Mroku
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szare Pustkowia (Warszawa)

PostWysłany: Pon 16:24, 12 Cze 2006 Powrót do góry

Siedzieli w niszy, a smok krążył nad nimi. Czekali, czy może się nie znudzi, ale to były próżne nadzieje – smoki potrafią polować na ofiarę całymi dniami, jeśli nie tygodniami... Deithe cały czas wpatrywał się w cienie zalegające głąb niszy, Krige chodził niespokojnie po niewielkiej przestrzeni, a Tajra próbowała zagrać coś na lutni, ale muzyka urywała się po kilku taktach...
Wreszcie czarodziej nie odwracając wzroku powiedział:
- Pobiegniecie w głąb wąwozu.. tam za jakieś pięćset metrów jest załom skalny... za nim całkiem nieźle ukryta jest jaskinia... prowadzi on do całej sieci tuneli... ciągnął się one we wszystkie strony pod górami... tamtędy dostaniemy się do Vackell... – zamrugał i spojrzał na towarzyszy.
- Wszystko bardzo fajnie, ale zapomniałeś o jednym drobnym szczególiku, tam grasuje smok, zrobi z nas kebab zanim przebiegniemy połowę dystansu... – wojownik pogardliwie machnął ręką – a nawet jeśli nam się uda, jak niby mamy znaleźć drogę w tym labiryncie? Nie mamy mapy, a nie uśmiecha mi się błądzenie w ciemnościach przez dni, czy tygodnie...
- Przeprowadzę nas przez labirynt, potrafię znaleźć drogę w mroku... a smokiem się zajmę jeśli tylko pobiegniecie prosto do jaskini...
- Nie kłóćcie się – odezwała się Tajra i powiedziała do Krige’a – Daj mu spróbować, to i tak lepsze niż gnicie tutaj...
Wojownik wzruszył lekceważąco ramionami.
- Chętnie obejrzę pieczonego maga – dodał kpiąco.
Wstali. Podeszli do wylotu niszy, gdzieś ponad ich głowami słyszeli szum łopoczących skrzydeł. Mag pokazał im miejsce do którego mieli biec. Dał im znak by biegli, a sam zamknął na chwilę oczy i poruszał szybko ustami, no cóż pewnie każdy by się modlił przed spotkaniem ze smokiem.
Wojownik i bardka wybiegli z niszy i pognali przed siebie we wskazanym. Zza pleców doleciał ich ryk polującego smoka i furkot zbliżających się skrzydeł. Przez chwilę przez ich głowy przemknęła niemal równocześnie straszna myśl – zostali zdradzeni. Wystawieni jak przynęta...
Odwrócili głowy ku nadlatującej bestii... która zawisła nagle nad małą postacią w czerni. Rysy maga zamazywały się z powodu odległości, ale wyraźnie widzieli, że ten macha nad głową rękami. Podróżnicy nie widzieli co pokazuje, ale z pewnością musiały to być bardzo obraźliwe gesty, gdyż smok zostawił swoją niedoszłą zdobycz i zawisł nad czarodziejem.
Powietrze przeszył ryk wściekłości. Bestia wzniosła się trochę i spadła na czarną postać lotem nurkowym, zalewając ja przy tym strumieniem, lepkiego, piekielnie gorącego płomienia. Odwrócili się od tego widoku, kiedy smok wpadł w ogień szukając zwęglonej ofiary...
Pokonali już ponad połowę dystansu i mieli spore szanse pokonać go w całości, jeśli bestia nie znudzi się pozostałościami maga zbyt szybko. Dopiero, gdy dobiegali zdyszani do wskazanego miejsca, smok wydał z siebie kolejny ryk, widać przypomniał sobie o pozostałej dwójce. Krige spojrzał na ponurą Tajrę.
- Szkoda, że nie przeprowadzi nas przez te tunele, ale spójrz na to w ten sposób – znajdziemy inną drogę, a jemu i tak nie można było ufać, przynajmniej odciągnął od nas smoka.
- Może, ale nikt nie zasługuje na usmażenie żywcem...
- Pośpieszcie się nie mamy czasu!
Jeden z cieni zalegających podstawy ścian wąwozu, oddzielił się od reszty, mag zbliżył się do nich szybko.
- Ale jak...
- Szybciej – uciął.
Poprowadził ich wzdłuż ściany, aż odnaleźli załom skalny ukrywający ciemną szczelinę. Furkot skrzydeł ponownie nadlatującego smoka, rozwiał wszelkie wątpliwości i weszli po kolei do środka. Deithe zapalił magiczne światło, które oświetliło ściany rozszerzającej się jaskini niknące gdzieś w mroku. Zaczęli iść powoli do przodu, prowadzeni przez maga, ponieważ wyczuwał gdzie ma iść.
- Widzieliśmy jak zginąłeś – powiedziała Tajra – smok cię usmażył...
Czarodziej się zatrzymał i usłyszeli, że ponownie coś szepcze. Nagle w krąg magicznego światła weszła kopia maga, potem następna...
- Iluzje... – wyjaśnił – smok dostrzegłby różnicę, one widzą magię, więc musiałem go trochę rozłościć... a teraz chodźmy, jeszcze kawałek drogi przed nami i wreszcie osiągniemy cel... Vackell...
Zagłębili się w ciemności...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Krige
Przyjaciel klanu



Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 985
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Pią 0:39, 16 Cze 2006 Powrót do góry

Tajra i Krige, szli spokojnie korytarzami prowadzeni przez maga.
- ta cisza mnie dobija - zaszeptał Krige do Tajry, lecz nie uzyskał odpowiedzi...
po długiej wędrówce korytarzami Deithe się zatrzymał
- co się stało? - spytała Tajra
- przeczucia, albo złudzenia... Raczej to drugie - nieważne - mówiąc to ruszył dalej, lecz Tajra i Krige nadal stali w miejscu.
- nie podoba mi się to - stwierdził Krige
- ale i tak nie mamy wyboru, musimy iść...
Tajra zrobiła krok na przód, a ziemia pod jej stopą lekko się osunęła - był to ukryty przycisk - pułapka
- Uważaj! - krzyknął Krige, popychając Tajre.
w miejscu gdzie przedtem stała Tajra ziemia osunęła się całkowicie, wraz z Krige'm, który spadł w przepaść...
Tajra szybko wstała i wyjrzała w odchłań.
- Krige! - krzyknęła, ale jedyne co usłyszała w odpowiedzi to głuchy oddźwięk upadku...
Tajra stała nad przepaścią nieruchomo - nie okazywała żadnych uczuć - była w szoku.
- nie żyje - usłyszała głos Deithe zza pleców
- czas nagli, musimy dotrzeć do Vackell na czas... - mówiąc to mag, odwrócił się i ruszył dalej...

(...)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Wto 10:07, 20 Cze 2006 Powrót do góry

Mag był gotów odejść, lecz Tajra, dziewczyna o miękkim sercu nie mogła się zdecydować...
- Proszę puść chociaż kulę ognia w głąb tej studni może upewnimy się czy napewno nie żyje...
Deitche wykonał tajemniczy gest poruszając przy tym ustami i z jego ręki oderwała się płonąca kula, która zaczęła spadać w dół studni, jednak zamiast dawać wyłacznie światło zaczęła rozszczepiać się na mniejsze fragmenty by momentalnie zamienić się w deszcz ognia...
- Kur... - zaklął czarodziej, zawsze mi się to myliło...
Tajra tymczasem w świetle płomieni zobaczyła głęboko na dnie skulone ciało Krige, chwilę potem zalało je morze płynnego ognia. Usłyszeli tylko głóśne skwierczenie i ciało Krige zamieniło się w płynną masę...
- Deithe, coś Ty zrobił, zdało mi się, że się rusza... - krzyknęła Bardka
- E tam... To cienie z płomieni taki efekt wywołały, Mówię Ci...
- Skoro tak mówisz, to Ci wierzę Deithe. Oczywiscie Krige na zawsze pozostanie w naszych sercach...
- Mam pomysł - Deitche odezwał się rzeczowym tonem - Puszczę skanera przed nami...
- Co puścisz? - spytała Tajra
- Skanera, który będzie wykrywał wszelkie pułapki przed nami
Ech magiem być - pomyślała bardka.
Skaner sprawdzał się doskonale, co kilkadziesiąt metrów natrafiali na jakieś zapadnie, włócznie wystrzeliwane ze ścian i inne zmyślne zabójcze półapki na nie ostrożnych. szli szeregiem jaskim już wiele godzin, a nic nie sugerowało, końca ich wędrówki przez podziemny świat... Aż doszli do wielkiej rozpadliny...
- Przeskoczyć nie damy rady, a i obejść nie sposób - bardka załamała się - To koniec, musimy wracać...
- Nie koniecznie - Deithe uśmiechnął się blado - Mogę nas przelewitować... Ale to nie będzie proste w moim stanie...
- A co Ci jest? - zdziwiła się Tajra
- Wiesz... Stały skaner, Ten cały deszcz ognia... a mana leci... Nie mówiąc już o spadku energii...
- No to co zrobimy?
- Jest pewien szybki sposób - Deithe uśmiechnął się a oczy mu zalśniły figlarnie - na regenerację energii...
- Tak, jaki? - bardka zaciekawiła się
- Ludzka krew... Ona zawsze mnie regeneruje. Wystarczy kilka kropel...
- O... Super... - ucieszyła się Tajra, lecz jej radość zaraz zgasła - Tylko skąd ją weźmiemy? Co jest Deithe? Dlaczego tak na mnie patrzysz? Zapomnij człowieku!!
- Nie jestem człowiekiem, jestem Arcyliszem!!
- Dla mnie możesz być sobie Carskim Liszajem lub nawet samym królem!! Nie dostaniesz mojej krwi!! - bardka zerwała się i wyszarpnęła miecz z pochwy - Nie zbliżaj się do mnie!!
deithe zachował stoicki spokój - Spokojnie Tajro nie chcę Ci zrobić krzywdy... A wystarczyła by jedna kropla Twej krwi...
- Zapomnij - bardka odskoczyła krok dalej od maga z mieczem wciąż skierowanym w jego stronę...
- Jedna kropla Tajro i jesteśmy po drugiej stronie. Kilka więcej i mógłbym nas teleportować do Vackell.
- Teleportować do Vackell? A to dobre. To dlaczego teraz o tym mówisz jak nie ma Krige między nami?
- Krige to dla mnie o jedną osobę za dużo. Nie dał bym rady. A Ty jesteś lekka jak piórko zapewne... Zastanów się kilka kropel i jesteś w Vackell...
- Ale ja nie zniosę gryzienia... - wizja siebie w wannie wyraźnie zmiękczyła Tajrę, ale nie zamierza się tak łatwo poddawać.
- Jakiego gryzienia? - mag roześmiał się - ja nie jestem wampirem... Natne ci tylko lekko skórę krew spłynie do fiolki i gotowe.
- Ale blizna... Ja nie moge mieć blizn. To dla mnie bardzo ważne... Rozumiesz...
- Nie będzie blizny. Osobiście ja zasklepię ekstra czarem...
Ta... deszczem ognia...- pomyślała Tajra, ale już się dała przekonać.
- Dobra masz - Tajra wyciągnęła przed siebie rekę - zaciskając powieki dodała - Tnij, aby szybko...
Gdy po jakimś czasie odważyła się uchylić powieki i spojrzała na swą rękę nie zauważyła rany - Spojrzała na maga, który właśnie spijał coś z maleńkiej fiolki - Co jest Deithe? Czemu nie skorzystałeś z okazji?
- Zrobiłem to - czarodziej uśmiechnął się szeroko - zuch dziewczyna z Ciebie...
- No ale nic nie czułam i śladu nie widać...
- Magia... To co gotowa? - bardka skonęła głową - Weź mnie więc za ręce...
Tajra poczuła jak świat zaczyna wirować wokól niej z taka prędkościa, że poczuła mdłości. Zamknęła więc oczy. Usłyszała tylko huk jeden po drugim i poczuła, że powietrze się zmieniło. Otworzyła oczy i ujrzała wieżę zegarową Vackell...
- He, he - zaśmiiała się Tajra radośnie jesteśmy...
Spojrzała za Deithe, lecz nigdzie go nie widziała. Rozejrzała się nie spokojnie i wtedy na coś nastapiła - Deithe, dlaczego leżysz? Co się stało?
- Energia... - wysapał mag.
Bardka pomogła mu wstać - Zaprowadzę Cię do karczmy. Tam odpoczniesz... Chcesz wiecej krwi? - czarodziej kiwnął głową
- W karczmie - odpowiedział...
Z niemałym trudem doszli do karczmy.
- Pokoje dla nas dwa!! - Tajra wydała polecenie szynkarzowi - pomóżcie mi. Człowiek słania się ze zmęczenia...
Jakiś czas później Tajra siedziała przy magu leżącym na łóżku.
- I jak lepiej ci Deithe?
- Zdecydowanie. Twa krew jest wspaniała Tajro... Dziękuję...
- Poleż sobie więc spokojnie. Ja idę wziąć kąpiel - bardka wychodząc dodała - zajrzę do Ciebie wieczorem - Do tego czasu powinieneś zregenerować siły - Uśmiechnęła się pod nosem...


P.S.

zastanawiacie się zapewne jak potoczyły sie losy reszty drużyny. Tej która została z Amramem... Ano powiadają tamtejsi, że przy pełni księżyca w bezchmurną noc można zobaczyć jakieś widma śleczące nad niewyjaśnonymi do dziś tajemniczymi inskrypcjami...

Finito


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kiba, Samotny Wilk
Grafomanik JA&F
Grafomanik JA&F



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Konohy

PostWysłany: Pon 17:42, 30 Paź 2006 Powrót do góry

Tymczasem w rogu karczmy przy ostatnim stoliki w cieniu świec pogrążony w zamyśleniu i kuflu piwa przesiaduje nie szukając zaczepki dziwnie ubrany jegomość. Za każdym razem gdy barman próbuje zapytać czy nie chce jeszcze piwa, zanim zdązy wypowiedzieć jakiekolwiek sło na blacie lądują rzucony z kąta monetyodliczone na piwo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Finch
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 1711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:59, 30 Paź 2006 Powrót do góry

I właśnie kiedy tak przesiadywał i rzucał monetami odliczonymi na piwo nad miasteczkiem rozszalała się burza. Deszcz siekał powietrze, pioruny błyskały złowrogo, zaś grzmoty rozbrzmiewały coraz to głośniej... Wiatr szalał, w końcu otworzył okna i drzwi karczmy i zdmuchnął świece... Zapanował mrok. Żaden z przebywających to czarodziei nie zdążył wypowiedzieć najprostszego zaklęcia zapalającego je, gdyż jeden z piorunów trafił w karczmę. Niewiele czasu potrzebabyło by składy siana na struchy zajęły się ogniem, a od nich podloga... Strop nad salą karczmy zaczął się zawalać... Próbowano ucieczki, a jakże! Lecz wiatr dął tak silnie iż każda próba powstania, rzucenia uroku kończyła się fiaskiem. Sufit runął, a stoły i ławy zajęły się ogniem. Barman w rozpaczy próbował ratować od ognia beczki pełne najprzedniejszego piwa, lecz na próżo. Dziwnie ubrany jegomość mruczał coś, lecz deszcz monet z rękawa nie ugasił ognia. Jednemu z czarodzei udało się powstać i wykrzyknąć potężne zaklęcie... zaraz jednak zachwiał się i czar jeszcze pogorszył pożar. Ludzie zaczęli płonąć.

Ogień zgasł późną nocą. Po karczmie zostały tylko jakieś gruzy. Odnaleziono martwe ciała. Tego wieczoru znajdowali się tu tylko mieszkancy miasteczka, których z trudem rozpoznano. Wiedziano jednak że był tu jeszcze ktoś.
Jego ciało leżało przykryte zawaloną belką stropu. Wokół niego, gdzieniegdzie poznajdywano złote monety. Opowiadano sobie wiele legend z nim i tymi pieniędzmi związanych.
Jednakże nie tyle ile o głosie, który rozbrzmiewał w trakcie pożaru, i długo dlugo wydawalo się że wisi w powietrzu. I każdy go zapamietał. Ten głos pochodził znikąd, nikt nie miał wątpliwosci, że nawet gdy minie sporo czasu, będa go pamiętać.
Ten głos mówil jedno:

FINITO.

C.D.O.N.N. (ciąg dalszy oby nie nastąpił)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin