FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wszystkie drogi prowadzą do Vackell Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Pon 12:20, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Gdyby deszcz nie bębnił tak mocno o parapet, a wiatr nie wył w szczelinach okiennic, w pokoju słychać byłoby tylko miarowe oddechy Tajry i Layly. Mężczyźni rozlokowani byli w pokojach obok.
Burza przetaczała się nad wsią z taką gwałtownością, że stary budynek karczmy aż trzęśł się w posadach. Tajrze nie przeszkadzało to bynajmniej we śnie. Ostatni odcinek trasy, ten poza traktem, srodze dał się jej we znaki. Wcześniej gdy jeszcze przed pójściem do łóżka, dokonywała wieczornej toalety, tak ustawiła krzesło, na którym stała miednica z wodą, by jego fragment blokował drzwi do pokoju. Robiła to setki razy podczas swych samotnych wędrówek. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś (a zdarzało się w jej karierze, że jakiś podchmielony meloman robił to), chciał wejść do pokoju, strącał misę z wodą na podłogę.
Miała fart. Ze snu wyrwało ją nagle stłumione brzdęknięcie gdy miednica zsunęła się na chodnik.
Acha - pomyślała - Zaczyna się...
W cieniu framugi drzwi zobaczyła dziwnie przygarbioną postać trzymająca w ręku podłużny kształt.
Błyskawicznie zreflektowała się, że to żaden z towarzyszy podróży. Wyskoczyła więc z pościeli i sięgnęła do swej sakwy po miecz.
W tym samym momencie tajemnicza postać z uniesioną w górze drewnianą pałką zaatakowała...
Tajra krzyknęła, w kierunku łóżka Layli - Layla pobudka!! - Lecz było to zbędne. Kątem oka zauważyła jak jej lokatorka sięga błyskawicznie pod łóżko i wyciąga swój imponujący miecz.
Przyjmując pozycję do walki Tajra jednocześnie wykonała pchnięcie w kierunku nacierającego napastnika. Jej ostry miecz przebił ciało mężczyzny na wylot na wysokości mostka.
Jednak napastnik jakby tego nie zauważył, parł dalej w kierunku Tajry.
Zaskoczona dziewczyna nie mogąc wyswobodzić ostrza z ciała przeciwnika ugięła się pod jego ciężarem, zaś pałka zaczęła wznosić się by zadać cios w jej głowę...
Wówczas Layla, potężnym zamachem pozbawiła napastnika głowy, która z tępym odgłosem potoczyła się pod łóżko.
Co się dzieje? - Dziewczęta spojrzały na siebie jednocześnie. Jednak nie dane im było długo zastanawiać się nad pytaniem. Obie odwróciły twarze w kierunku hałasu z korytarza. Wszystko wskazywało na to, że napastników jest więcej i są teraz w pokojach mężczyzn. Jak stały wyskoczyły na korytarz...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amram Ostatni Pomazaniec
Wysłannik Miasta Schronienia



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto Schronienia

PostWysłany: Pon 14:19, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Chwilę wcześniej...

-Wstań... wstań Amramie...
To ten znajomy głos - pomyślał kapłan - To... Zymeth! Mój patron! NAreszcie do mnie przemówił! Panie, panie! Zostań przy mnie!
-Obudź się i ostrzeż przyjaciół...
-Panie, co się stało?

W tym momencie Amram obudził się. Był przekonany, że Zymeth wrócił. Po tylu latach, znowu doń przemówił...
Kapłan nie wiedział przed czym ma ostrzec swych kompanów, ale ufał swemu Panu. Postanowił obejść pokoje i obudzić ich, nie tłumacząc o co chodzi. Podszedł do pokoju w którym spali Krige i szef podróży. Wszedł spokojnie do środka i zapalił lampę naftową.
- Twarz Krige wykrzywiła się w niemiłym grymasie. -Co.. co jest... To ty, kapłanie?
Drugi mężczyzna również wstał wyraźnei zdziwiony.
- Po co nas budzisz? - głos Krige zabrzmiał groźnie. - Czy coś się stało?
Amram nie wiedział jak odpowiedzieć. - Tak... stało się. Zaraz wam wytłumaczę... szybko. -
Zupełnie nie wiedział jak i co ma im powiedzieć kiedy już będą domagali się wyjaśnień. Ruszył do drugiego pokoju. I wtedy, na korytarzu ujrzał to... Jakiś mężczyzna z wyraźnie otępiałym wyrazem twarzy zbliżał się do niego, wymierzając w jego stronę buławę.
Kapłan wyrażnie czuł ogromne zło bijące od tego osobnika. Tuż za nim pojawiło się grono nastepnych. Wszyscy mieli nieprzyjazne zamiary, co można było poznać po pałkach, które dzierżyli w swych rękach. Amram splótł dłonie w geście modlitwy i jeszcze raz przemówił do Zymetha. Jeżeli odpowie ponownie, sens życia i dzieła Amrama powróci, choćby świat miał się nad nim zawalić lub jacyś nieumarli zabrać mu życie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dragoones
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 1035
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pustkowia mustangów (Konin)
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 14:53, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Zymether odpowiedział. Drzwi naprzeciwko otworzyły się i uderzyły z hukiem w ścianę. Z pokoju wypadł Dragoones, w zakrwawionym ubraniu i krzyknął.
-Te bydlaki potrafią wchodzić tu po ścianach...wlazły do mnie przez okno.

Spojrzał na grupkę truposzy idącą korytarzem. Z uśmiechem wzniósł upstrzony czerwonymi kropkami miecz. Truposzy było coraz więcej. Dragoones zawirował w tańcu. Czerwona krew trysnęła na ściany. Ale napastników było wielu... za wielu. Otoczony odrąbał jeszcze kilka rąk i krzyknął.
-Ruszcie się! Nie jestem egoistą, miejcie też trochę rozrywki. Wyciągnął sztylet i wbił go w serce napastnika wznoszącego pałkę. Czarny płaszcz zawirował, a kolejna fontanna krwi naznaczyła sufit. Karczmaż będzie miał troszkę sprzątania, myślał naznaczając zakrzywionym, ociekający krwią mieczem kolejne ofiary.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Pon 14:56, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Gdy wypadła na korytarz usłyszała jak Dragoones krzyczy do śpieszacych mu na pomoc towarzyszy - Karczmarz będzie miał troszkę sprzątania!!
Ano... - przemknęło jej przez myśl gdy ramię w ramię z Laylą pośpieszyły mu na pomoc.. Te pierwsze starcie w jej pokoju pokazało, ze jedynie cięcia są w stanie pozbawić żywotności tych... ludzi?
Dlatego przedzierając się do grupy towarzyszy jej miesz zataczał krwawe koła a wyrzucane z niego siłą odśrodkową kropelki krwi zdobiły ściany holu dziwacznymi karmazynowymi wzorami. Zerknęła na Laylę. Nie ustępowała jej w niczym.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amram Ostatni Pomazaniec
Wysłannik Miasta Schronienia



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto Schronienia

PostWysłany: Pon 15:15, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Amram spojrzał na walkę, któa rozgorzała wokół niego, ale nie mógł na to patrzeć. Pocieszała go mysl, że to nie byli już ludzie, ale spoglądać przecież na tę masakrę nie musiał. Zanim odwrócił głowę, spojrzał jeszcze raz na Dragonesa. Był mu wdzięczny za uratowanie życia (choć głównie był wdzięczny Zymethowi) ale gdy widział radosną minę wojownika, gdy ten ciął wrogów na kawałki, ten uśmiech który pojawił się na jego twarzy i błysk w oczach, poczuł niewiarygodne oburzenie. On nazwał zabijanie rozrywką...

Amram odwrócił się i wszedł do swego pokoju, zgiełk wydawał się być daleko, a to miejsce bezpieczne, lecz wbrew pozorom wcale tak nie było. Przez okno wsunęło się zgniłe cielsko a drzwi za Amramem zatrzasnęły się, zasłonięte ciałami zombich zabitych przez jego kompanów.[/url]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TedEx - Nieuch. Jeździec
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łodygowice (koło B-Białej)
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 15:20, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Ożesz w morde... Co ja wczoraj piłem?? - Brumera obudził hałas dobiegający z zewnątrz jego pokoju... Zaraz... Ja wczoraj NIC nie piłem!! - wyjrzał przez drzwi i zobaczył coś co powinno go przerazić, ale...NIE przeraziło!
Przypomniał sobie to co mówił pewien starzec w pewnej zapomnianej przez czas miejscowości. I zrozumiał, ale nie czas był po temu żeby nad tym rozmyslać!! Patrzac jak ze wszystkich stron pojawiają się Ci niby ludzie, szybko (nadzwyczajnie szybko jak na trzeźwego pijaczka) spostrzegł, że przeciwników jest za dużo, o wiele za duzo... Jakby cała osada nagle zamieniła sie w te upiory (a może się nie zamieniła, może nimi była cały czas???).
Widział jak "panienki" (nazywał tak Laylę i Tajrę, dla ułatwienia sobie życia) wymachujaą mieczami z kocia zwinnością, jak Amram zamyka sie w swoim pokoju, a Krige i Dragoones z nieugiętościa w oczach rozwalaja kolejne łby, które nawet po "śmierci" (czy coś martwego może umrzeć po raz wtóry??) patrzą tępym wzrokiem na swoje niedoszłe (oby...) ofiary.

Co prawda nie słyszał Jak Amram wzywał swojego pana Zymeth'a, ale też zauważył jakąs nadludzka opiekę nad sobą, dzieki której spostrzegł że drzwi od kuchni są zaryglowane od wewnatrz, jakby karczmarz się czegoś obawiał (czyżby on nie został zamieniony??), w każdym razie ryknał jak tylko potrafił najgłośniej do towarzyszy: KUUUCHNIA!!! PRZEZ KUCHNIE!! tam zdaje sie ich być mniej, AMRAMIE, Panienki, KUCHNIA!!!!! - Nagle świat zawirował mu w oczach, spłynał czerwienią i zgasł...

Brumer krzycząc nie zauważył że w jego pokoju już też są nieumarli i jeden z nich zdzielił go byławą po głowie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez TedEx - Nieuch. Jeździec dnia Pon 16:49, 24 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gothar
Duch



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 3006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:25, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

W tym samym czasie Gothar przejeżdżał w pobliżu karczmy i usłyszał podejrzane krzyki. Znany był z podróżowania nocą, lecz nigdy nie spotkał się z krzykami w porze, w której normalni ludzie śpią. Niespecjalnie chciał zbaczać z drogi, ale "coś" podświadomie ciągnęło go do źródła hałasu. Zeskoczył ze swojego czarnego wierzchowca, przywiązał go do stabilnej belki przy ścieżce i szybko udał się do chaty. Hałasy dochodziły z piętra. "To jest to" - pomyślał i założył na głowę ciemnozielony kaptur. Gdyby ktoś przy nim stał, ujrzałby wyraźny błysk w oku. "W końcu trochę rozrywki, a i moje ostrze lekko się przykurzyło". Szybkim ruchem ręki wyciągnął długi ametystowy miecz z bogato zdobioną rękojeścią i żwawym krokiem udał się na górę. Po drugiej stronie korytarza ujrzał odpierających atak, a tuż przy nim, na wyciągnięcie ręki stało kilka śmierdzących, ciemnych sylwetek. "Heh... Wredne umarlaki.. Ale.. nie widzą mnie ! " - pomyślał i lekko się uśmiechnął a jego zbroja zalśniła w blasku księżyca wpadającego przez okno. Cicho podszedł do postaci stojącej najbliżej schodów i błyskawicznym ruchem odciął jej głowę. Mimo upadku i pewnej śmierci, zdawało się, że postać wciąż na niego spogląda. "Dziwne...". Jednak nie było czasu na filozofię i zastanawianie się, bo już zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Dalej akcja potoczyła się szybko - nie wiadomo kiedy schował miecz do pochwy i wyjął dwa przepiękne sztylety, którymi posługiwał się tak wspaniale, jakby były częścią jego dłoni. "Zaczęła się rzeź" - pomyślał - "Inaczej nie można tego nazwać.." - po czym uśmiechnął się i rzucił w wir walki. Poruszał się bezszelestnie, mistrzowsko zadając śmiertelne ciosy w krtań i serce swoimi długimi sztyletami...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TedEx - Nieuch. Jeździec
Strzelający postami
Strzelający postami



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łodygowice (koło B-Białej)
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 16:45, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

A Brumer obudził się (przynajmniej tak mu sie zdawało...) w gospodzie, która była wręcz idealną kopią gospody w której rozgrywała się walka na śmierć i życie, z jedną tylko różnicą: Ta gospoda była zalana światłem, pachniała krasnoludzkim piwem korzennym i świeżym chlebem, no i była przepełniona ludźmi. Brumerowi niczego wiecej do szczęścia nie brakowało, dziwne odgłosy walki, jakby zza grubej ściany zgasły w jego głowie w ułamku sekundy... Nie przejmował sie nimi wcale...W końcu był w RAJU!!

Nie wiedział że RAJ nie trwa wiecznie, bo jest tylko efektem mocnego ciosu w głowę i że jedynym co mu po nim zostanie będzie niesamowity ból głowy, gdy sytuacja w PRAWDZIWEJ gospodzie sie trochę uspokoi a on się obudzi... Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dragoones
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 1035
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pustkowia mustangów (Konin)
Płeć: Jegomość

PostWysłany: Pon 18:38, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Dragoones rozejrzał się i zaklął szpetnie. Umarlaków wcale nie ubywało. Widział swych kompanów w wirze walki, ale kogoś mu tu brakowało... Usłyszał krzyk... To Brumer, tylko co on krzyczy... zaraz kuchnia.
-Ludzie do kuchni! Musimy się przebić! Kolejna fala krwi zalała mu płaszcz. Powoli zbliżali się drzwi kuchennych. Zaraz, zrozumiał czego, a raczej kogo mu brakowało. Amram!!! Biegnijcie, byle się z tąd wydostać. Sam zawrócił, wyciął sobie drogę, ślizgając się w czerwonych kałużach. Nie zważając na wszystko dotarł do zaryglowanych drzwi. Naparł na nie...nie puściły. Przyłożył się i kopnął drzwi. Zazgrzytały i puściły. Zobaczył dwóch umarlaków nad klęczącym Amramem. Pierwszy zamachnął się buławą odsłaniając serce. To był jego ostatni błąd. Dragoones wyciągnął sztylet, krótki przeszywający świst i odgłos wbijaniego ostrza. Nie zastaniawiając się, dobył miecza i zatańczył. Czerwona posoka zabryzgała pomieszczenie.
-Wstań, powiedział do Amrama. Ten wstał i spojrzał na niego z wyrzutem. -Jak mogłeś, powiedział oglądając z obrzydzeniem pozostałości po truposzach.
-Zrozum wreszcie kapłanie, powiedział niecierpliwie Dragoones, ci ... Tfu, to coś powołane do życia przez nekromantów to nie ludzie. Nie mają z nami nic z nimi wspólnego, nie licząc ciała. Ale później o tym porozmawiamy. Najpierw sprawa zasadnicza. Jak się wydostać. Popatrzył na tłumy u drzwi. Nie wyjdziemy. Pozostaje tylko okno....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fistandantilus
Tańczący z Postami
Tańczący z Postami



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra

PostWysłany: Wto 8:02, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

Dragoones podszedł do okna i zaczął oceniać wysokość. Po czym rozejrzał się dookoła, upewnił sie że na dole niema zbyt wielu przeciwników. Coś jednak odwróciło na chwile jego uwagę. na skraju lasu spostrzegł jakieś szybkie ruchy. Gdy przyjrzał się bliżej, spostrzegł że to jakiś człowiek walczy z umarlakami. Kto to może być - pomyślał. I wrócił z powrotem do planowania ucieczki.

Tym czasem na skraju lasu.
Wybiegł z lasu, szybciej niż przeciwnicy mogli się spodziewać. Nim umarlaki, zdążyły zareagować, leciał już w ich stronę, a tuż przed nim lecialy dwa sztylety. Sztylety wbiły się jednego umarlaka, a dokładniej w głowe i serce. Siłą pędu powalił dwóch nastepnych. Gdy przeciwnicy leżeli wbił w nich sztylety. Rozejrzał sie dookoła. pozostało mu jeszcze trzech. zaczeli się do niego zbliżać. poczekał aż podejdą bliżej skraju lasu. Gdy wszyscy byli, mniej wiecej na przemyslanych pozycjach, zaczął biec w stronę drzew. Odbił się od jednego, i teraz leciał kolanami prosto w klatkę piersiową jednego z przeciwników. Szybkim ruchem, w locie, wymieżył sztylety w głowę umarlaka. w chwili uderzenia kolana wbiły sie w pierś ofiary, łamiąc żebra, natomiast sztylety zmieniły kierynek w ostatniej chwili, jeden został wbity pinowo w czaskę, a drugi przeciął tętniceszyjne i krtań. Zostało wiec jeszcze dwóch, stojących koło siebie. postanowił to wykożystać i powalić oby naraz. Wbiegł w mrok lasu, wskoczył na jedno z drzw, popatrzył na umarłych, i wiedział ze niewiedzą gdzie jest. Wykorzystał ich niewiedze. przeskoczył na sąsiednie drzewo, przyczaił sie na gałezi, skoncentrował się, i wymierzył. Po chwili spadł na nich z góry wbijajac sztylety w głowy. wszyscy przeciwnicy leżeli, niektorzy się poruszali, ale żaden niewstał.
poszedł po swoje sztylety do rzuzania. Zaczął się kierować w stronę, karczmy aby pomuc innym. Po drodze powtarzał:
- To nie są ludzie, to nie mogą być ludzie, ludzie nie są to tego zdolni. - i szedł dalej.

Gdy się zbliżył do karczmy, prześlizgując się w cienu, co nie było trudne, bo była noc, ale ksieżyc też robi swoje, zauważył dwóch ludzie w oknie. W pewnym momęcie, mocnej postury mężczyzna z mieczem, załamał jedne z drzwi. Za nim wyszło jeszcze klika osob, ale nie zauważył tych co byli w oknie. Wyszedł z cienia, podszedł to nich dość spokojnie. Myślał, że żywi ludzie nie zrobią mu krzywdy. Lecz gdy, wielki człowiek go zauważył ryszył na niego. On z kolei zrobił błyskawiczny unik i powiedział:
- Pomoc. Dwóch idzie oknem.
- Co?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Wto 13:58, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

Gdy Brumer krzyczał "przez kuchnię", odwróciła się w jego kierunku i zobaczyła jak jego głowa odbiera właśnie silne uderzenie. Spojrzała na kuchenne drzwi, wydawały się być zamknięte. O co mu mogło chodzić? - pomyślała odpierajac nie słabnące ataki coraz to nowszych napastników. Czuła jak z każdą chwilą jej ciosy słabną a ruchy stają się wolniejsze i bardziej niezgrabne.
Już dłuzej nie dam rady - rozejrzała się rozpaczliwie szukając jakiejś drogi ucieczki. Uwaga Brumera tchnęła w nią iskierkę nadziei. Powoli, krok za krokiem tyłem do ściany, przesuwała się w kierunku kuchennych drzwi. Odpierając ataki tych dziwnych ludzi, starała się jednocześnie nie poślizgnąć w kałużach krwi, które pokrywały niemal całą podłogę. Gdy w końcu złapała za klamkę, jej przeczucia sprawdziły się. Drzwi były raczej zaryglowane od środka.
- Niech to szejtan... - zaklęła pod nosem, jednocześnie pozbawiając głowy kolejnego napastnika.
Powoli omdlewały jej ręce...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gothar
Duch



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 3006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:35, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

Gothar ocenił sytuację. Zrobiło się jakby spokojniej, ale walka ciągle trwała. Bez większych problemów zadawał śmiertelne ciosu. W końcu to tylko jacyś nieumarlacy. Lecz zauważył coś niepokojącego. Jedna z osób odpierających atak zaczynała słabnąć. Nieporadnie przesuwała się w kierunku drzwi. Jej ruchy stawały się coraz bardziej ociężałe i niecelne. Chwyciła za klamkę drzwi, najwyraźniej myśląc o drodze ucieczki, lecz okazało się, że są zamknięte. "Potrzebuje pomocy" - pomyślał Gothar i sprawnie uskoczył przed ciosem umarlaka, jednocześnie rzucając sztyletem w jedną z postaci stojących najbliżej słabnącej kobiety. "Tak, to kobieta !" - uświadomił sobie Gothar. "Kogoś mi przypomina...". Jednak nie było czasu na zastanawianie się. Uskoczył przed kolejnym ciosem i znalazł się przy grupie otaczającej niewiastę. "Nie wygląda zbyt dobrze. Pobudka w środku nocy robi swoje...". Szybko wyjął sztylet z nieumarlaka, którego trafił idealnie w krtań i zaraz stał u boku kobietu. "Karczma w Ortwiner? Hmm...". Zaczynały się schody: musiał unikać ataków i w tym samym czasie osłaniać słabnącą piękność... Siły go nie opuszczały, jednak sztylety okazały się być nieskuteczne w walce na dwa fronty, więc ponownie wyciągnął ametystowy, bogato zdobiony miecz.. Uśmiechnął się pod nosem i rozpoczął serię silnych i diabelsko precyzyjnych ciosów. Serce, nerki, krtań, serce, nerki, krtań. Ciosy padały jakby automatycznie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tajra
Moderator
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bagdad
Płeć: Niewiasta

PostWysłany: Wto 15:42, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

Czuła, że jeszcze moment a miecz wypadnie jej z rąk, gdy nagle otrzymała nieoczekiwaną pomoc. Nieznajomy mężczyzna przebił się do niej z głębi korytarza i przejął na siebie ciosy napastników.
Tajra mogła trochę odetchnąć.
Powrócił jej humor - To jak mój panie, długo bedziemy tak stać pod kuchnią? Śniadania raczej nie podadzą, za wcześnie jest jeszcze...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gothar
Duch



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 3006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:17, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

- Fakt, mało kto jada o tak wczesnej porze. Może by tak wyjść z tego zapchanego budynku? Coś za dużo dziś przyjezndych - odpowiedział z uśmiechem na twarzy, automatycznie blokując kolejny atak.
Po kilkunastu wymianach ciosów zrobiło się trochę luźniej. Ale na dole czekali następni...
- Poradzisz sobie, pani? - spytał spoglądając z nadzieją na prawie pusty korytarz - Masz tu kogoś bliskiego, który potrzebowałby pomocy? Mamy szansę się stąd wyrwać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amram Ostatni Pomazaniec
Wysłannik Miasta Schronienia



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto Schronienia

PostWysłany: Wto 17:21, 25 Kwi 2006 Powrót do góry

Zagrożenie w karczmie już raczej minęło, tylko Amram i Dragones siedzieli zamknięci w jednym z pokojów a z drugiej strony czekało nań kilkunastu umarlaków. Prawdopodobnie nikt z reszty nie miał o tym pojęcia...
- Uciekaj przez okno, Amramie. Szybko, zanim się tu wedrą!
Amram otworzył okiennicę na oścież i wyszedł na parapet. Na dole zauważył grupę znajomych, lecz kogoś z nich brakowało... Nie było Tajry ani Brumera... Brumer! Krzyczał coś ze swojego pokoju a potem nagle ucichł!
Dragones spoglądał z niecierpliwością na drzwi i czekał aż Amram skoczy. Lecz on nie zrobił tego. Zawiesił się na parapecie i przesunął w stronę pokoju Brumera.
- Co robisz, kaplanie?
- Trzeba pomóc Brumerowi! Jest zamknięty w swoim pokoju!
Dragones zaklął. W tym samym czasie do izby wdarła się śmierdząca gromada. Musiał stawić jej czoła, nie zdąży już wyjść...

Reszta widziała z dołu kapłana, ktory wisiał na parapecie. Niektózy wbiegli spowrotem do gospody, aby pomóc uwięzionym, niektórzy zaś zaczęli wybijać tych, którzy czaili się pod oknem.

Amram dotarł do okiennicy kolejnego pokoju i zajrzal do środka. Brumer leżał na podłodze. Nie żyje czy jest tylko nieprzytomny? Nie wiedział. Wybił szybę, raniąc tym samym delikatną dłoń oraz twarz i wgramolił się do środka.
- Brumerze! Żyjesz?
Zamiast odpowiedzi usłyszał niewyraźny jęk, który dochodził z boku. Umarlak rzucił się na niego i zamachnął buławą. Kapłan uniknął ciosu i odepchnął napastnika. Nie wiedział co ma teraz począć. NIeumarły przypuścił kolejny atak.
Amram wiedział ci ma robić.
- Boski blask! - krzyknął i stworzył kulę jaśniejącego światła, która raziła napastnika i pozostawiła z niego kupkę popiołu. -
Przełknął ślinę - To tylko zombie, Amramie, tylko zombie...
Podszedł do Brumera.
- Brumerze, co z Tobą?
Mężczyzna otworzył nieznacznie oczy. - Gdzie... gdzie jestem... Amram?
- Tak... założyłeś się ze mną, Brumerze, nie możesz teraz umrzeć.
Brumer zajęczał cicho. Na głowie miał ogromną ranę po uderzeniu buławy. Kapłan znał się nieco na czarach uzdrawiających, ale z jego roztrzepaniem różnie to mogło być.[/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amram Ostatni Pomazaniec dnia Wto 17:38, 25 Kwi 2006, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin